Otworzyliśmy w Kościele drzwi niewiary

Otworzyliśmy w Kościele drzwi niewiary

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
Wydaje się, że zrobiliśmy jedną z najgorszych rzeczy, która skutecznie zahamowała ewangelizowanie świata. Zerknijmy jedynie na własny – polski skrawek Kościoła Powszechnego – pisze w swoim pierwszym felietonie dla portalu DoRzeczy.pl ks. Daniel Wachowiak.

Nie dość, że zmodernizowany katolicyzm próbuje negować możliwość potępienia na rzecz herezji „hulaj duszo, piekła nie ma”, to katolicyzm konserwatywny dał wielokrotny sygnał, że jesteśmy dobrzy w mówieniu o grzechach małżeńskich, politycznych, ale nie wewnątrzkościelnych.

Jednym z istotnych elementów daru upomnienia bliźniego jest samoświadomość, że nie jest się lepszym grzesznikiem, niż człowiek, którego mamy obowiązek upomnieć. Upomnienie tylko wówczas jest skuteczne i wiarygodne, gdy kierowane jest w pamięci o grzechach upominającego. Nie otrzyma Bożego wsparcia ktoś, kto – nawet z dobrymi intencjami – wskaże błędne drogi bliźniemu, ale sam „belki we własnym oku nie dostrzeże”. Tymczasem przepowiadanie w Polsce, czasem lżej, czasem ostrzej piętnowało LGBT, rozwiązłość, sekularyzację i brak religijnej gorliwości laikatu, przy jednoczesnym lekceważeniu, przemilczaniu, a nawet negowaniu grzechów ludzi hierarchicznej części Kościoła. Jedni przekonują, że piekło jest puste, drudzy widzą w nim innych, a siebie tam nigdy. Kto wie, czy obie strony, nie robią tego z identycznego powodu, a jest nim zgniłe sumienie.

Ktoś zaoponuje i wskaże, że bezmyślne ataki na kler są tak potężne od lat, że to one przyczyniły się do obrony duchownych, którzy na obronę nie zasłużyli. To prawda. Antyklerykalizm w Polsce jest często tak prymitywny, że jednym z jego skutków było uśpienie czujności wśród wiernych na zło, które czyha w kruchcie świątyni. Pora jednak na pobudkę.

"W tej historycznej chwili przede wszystkim potrzebujemy ludzi, którzy za pomocą oświeconej i przeżywanej wiary uczyniliby Boga wiarygodnym w tym świecie. Negatywne świadectwo chrześcijan, którzy mówili o Bogu, a żyli przeciwko Niemu, przysłoniło Jego obraz i otworzyło drzwi dla niewiary." (J. Ratzinger, Europa Benedykta w kryzysie kultur).

Nie jest tajemnicą, że św. Piotr miał wpływ na niektórych ewangelistów. Czuwał nad wersjami Dobrej Nowiny. Odnajdujemy w nich akapity, które stawiają Kefasa w świetle Prawdy. Pierwszy uczeń Chrystusa jest wątpiącym rybakiem, „szatanem”, który nie pojmuje krzyża Mistrza, apostatą i naiwniakiem. A jednak po zmartwychwstaniu Jezusa, Szymon staje wśród tłumów i wygłasza mowę zapisaną w Dziejach przez św. Łukasza. Czyni to odważnie, z przekonaniem, wytykając grzechy słuchaczom i wskazując na winnych śmierci Zbawiciela. Nie lęka się możliwego własnego męczeństwa. Nie jest tchórzem, mimo, iż ma niedoskonały życiorys. Nie przysłania Miłosiernego Mesjasza.

W Kościele 2020 roku, stąpamy po szambie, które skumulowane i nieodprowadzone, wybiło. Popełniliśmy grzech pierwszych rodziców, udając, że grzeszna natura nas nie dotyczy. Przez lata nie zrobiliśmy porządku z własnymi, przestarzałymi kościelnymi strukturami. W wielu sferach utknęliśmy na zwyczajach feudalizmu. Głosząc wspaniałe hasła, zaczęliśmy się nosić tak, jakby pokusy skończyły się na poziomie święceń diakonatu. Wymagaliśmy szacunku nie dla Słowa Bożego, ale naszych coraz bardziej nudnych i powtarzalnych frazesów. Będąc świadkami oddawania czci dla Jezusa, zaczęliśmy tę cześć przywłaszczać sobie.

Jest z tego wyjście, ale nie będę nakreślał łatwych rozwiązań. One nie istnieją. Trzeba wejść w skórę św. Piotra i usłyszeć od Pana: „zejdź mi z oczu szatanie”. „Dlaczego zwątpiłeś, małej wiary?”. „Ustaw się za Mną”. Nie ma innej drogi, jak krzyż. Jeśli chcesz zbawić siebie i pomóc zbawiać świat, zejdź z piedestału własnej przemądrzałości i chodź w kierunku Golgoty.

Ks. Daniel Wachowiak

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także