Ateiści muszą atakować w Wielkanoc. W poszukiwaniu prowokacji
  • Paweł LisickiAutor:Paweł Lisicki

Ateiści muszą atakować w Wielkanoc. W poszukiwaniu prowokacji

Dodano: 
Siedziba "Gazety Wyborczej"
Siedziba "Gazety Wyborczej" Źródło: PAP / Szymon Pulcyn
Przywykłem do tego, że ledwo zbliżają się najważniejsze chrześcijańskie święta – czy to Boże Narodzenie, czy Wielkanoc – lewicowe i liberalne media ruszają do boju i z bolszewicką zaciekłością godną dawnego związku bezbożników rzucają się na wiernych, tłumacząc im, że to co właśnie będą przeżywać to mit, legenda, bzdura i fałsz.

Jest to swoista prawidłowość i obserwują ją od lat. Czy to forma opętania, które każe właśnie wtedy napadać religię Chrystusa? Czy dążenie do prowokacji?

Czasem rzecz sprowadza się do wypowiedzi niezbyt lotnych profesorów prowincjonalnych uczelni, czasem chodzi o szczególnie obrazoburczy tekst znanego publicysty, a czasem o właśnie ujawnione odkrycie, które to rzekomo ma wstrząsnąć w posadach wiarę Kościoła. Najgłośniejszymi tego rodzaju wydarzeniami w ostatnich latach była publikacja tzw. ewangelii Judasza czy odkrycie rzekomego grobu rodziny Jezusa w Jerozolimie. Ta pierwsza miała pokazać, że to Judasz, zdrajca, ten, który wydał Jezusa władzom żydowskim, był rzekomo najwierniejszym uczniem. Ileż to było wokół tego hałasu i huku! Iluż to mądrych znawców wykorzystało tę okazję, by opowiadać dyrdymały o nowej ewangelii, bliższej czasom życia Galilejczyka niż te cztery, które uznaje Kościół, bardziej autentycznej, niezwykłej, prawdziwej. Entuzjazm opadł, kiedy to okazało się, że tak mocno promowana przez media ewangelia to ciąg pokrętnych, niejasnych, śmiertelnie długich wywodów i to jeszcze, bo nie dało się tego ukryć, zapisanych ponad 100 lat po śmierci Jezusa przez wyznawców jednej z gnostyckich sekt. Są jednak i lata chude, gdy nic na miarę ewangelii Judasza ujawnić się nie udaje i wtedy trzeba się zadowolić rozważaniami intelektualnymi.

Czytaj także