Arcybiskup Viganò jest jednym z najlepiej znanych krytyków papieża na świecie. W 2018 r. wezwał go do rezygnacji z urzędu. Zarzucił mu, że wiedział o przestępstwach seksualnych amerykańskiego kardynała Theodore’a McCarricka, ale nie reagował. W ten sposób rozpoczął kampanię wymierzoną we Franciszka, którego krytykował przez lata bezlitośnie – i często bardzo trafnie. W 2023 r. ogłosił jednak, że Jorge Mario Bergoglio nie jest jego zdaniem prawdziwym papieżem, ale po prostu uzurpatorem. To właśnie ściągnęło ekskomunikę. Sprawa abp. Viganò przykuwa tak wielką uwagę, bo to postać z samych szczytów hierarchii Watykanu.
W niełasce
W latach 70. ukończył elitarną Papieską Akademię Kościelną w Rzymie i rozpoczął kościelną służbę dyplomatyczną. Piastował na przestrzeni kilku dziesięcioleci wiele ważnych i odpowiedzialnych stanowisk – zarówno w Watykanie, jak i na świecie. W 2011 r. Benedykt XVI powierzył mu urząd nuncjusza apostolskiego w USA. Był to wyraz głębokiego zaufania, bo Stany Zjednoczone są dla Watykanu ważne nie tylko ze względu na swoją rolę w polityce światowej, lecz także ze względu na finanse: regularny strumień pieniędzy z Ameryki jest jednym z najważniejszych filarów watykańskiej ekonomii.
Po objęciu władzy przez Franciszka nie było słychać o żadnych napięciach między nim a nuncjuszem. W 2015 r. Viganò przygotował podróż apostolską Franciszka do USA. Chociaż przebiegła ona zasadniczo bardzo dobrze, to nie obyło się bez istotnej kontrowersji. Wśród wielu spotkań arcybiskup zorganizował papieżowi również jedno, które Franciszkowi nie mogło się podobać. Przedstawił mu Kim Davis, urzędniczkę z Kentucky, która odmówiła parze homoseksualnej zaświadczenia o „małżeństwie” cywilnym. Spotkanie było przelotne, ale krytycznie odnotowała je liberalna prasa amerykańska i źle przyjęli progresywni kardynałowie.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.