Badanie, w którym zapytano respondentów, co zrobiliby w przypadku ataku zbrojnego Rosji na Polskę, przeprowadzono na zlecenie "Rzeczpospolitej".
"29 proc. pytanych deklaruje, że podejmie działania jako wolontariusz np. w szpitalu, 37,4 proc. ewakuuje się – z tym, że 11,9 proc. wyjedzie wraz z rodziną za granicę, a 25,5 proc. – w bezpieczne miejsce w Polsce. Tylko 15,7 proc. badanych zaciągnie się na ochotnika do wojska. Nic nie będzie robiło 22 proc. pytanych, a 11,6 proc. nie wie, jak się wtedy zachowa" – czytamy w gazecie.
Wyniki sondażu pokazują, że działania wolontariackie w przypadku wybuchu wojny deklarują osoby, które przeważnie są wyborcami obozu rządzącego (38 proc.), kobiety (32 proc.), osoby po pięćdziesiątce (65 proc.), mieszkańcy średniej wielkości miast (do 250 tys.) – 32 proc. wskazań.
"Wyjazd z kraju za granicę wraz z rodziną zakładają przeważnie osoby niegłosujące (15 proc.), osoby w wieku 30-39 lat (33 proc.), mieszkańcy wsi (18 proc.), legitymujące się średnim (19 proc.) lub wyższym wykształceniem (20 proc.), które w ostatnich wyborach oddały głos na Trzecią Drogę (21 proc.)" – podaje "Rz".
Kto na ochotnika, gdyby Rosja zaatakowała Polskę?
Z badań wynika również, że do wojska na ochotnika zaciągną się przeważnie wyborcy PiS i Konfederacji, czyli obozu socjalno-konserwatywnego (23 proc.), mężczyźni (31 proc.), osoby młode (w wieku 18-29 lat) – 37 proc. deklaracji. Tak mówią głównie mieszkańcy dużych miast (28 proc.), najczęściej osoby z najniższym wykształceniem: podstawowym, gimnazjalnym lub zawodowym.
Jak podkreśla dziennik, Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, uważa, że wschodnia flanka NATO ma trzyletni horyzont czasowy na przygotowanie się do konfrontacji. O tym, że Moskwa szykuje się do konfliktu z krajami NATO, mówią politycy i analitycy.
Sondaż został przeprowadzony metodą CATI w dniach 15-16 grudnia na 1067 grupie respondentów. Można było wskazać więcej niż jedną odpowiedź.
Czytaj też:
Rosyjski politolog wzywa do użycia broni atomowej. Celem miasto w Polsce