We wtorek media obiegła tragiczna informacja o śmierci znanego podróżnika i kajakarza Aleksandra Doby. "Z głębokim żalem zawiadamiamy, że dnia 22 lutego zmarł wielki kajakarz Aleksander Doba. Zmarł śmiercią podróżnika zdobywając najwyższy szczyt Afryki - Kilimandżaro spełniając swoje marzenia" – napisano na oficjalnym profilu Doby na Facebooku. Pod informacją podpisali się pogrążeni w żalu żona, synowie, synowe i wnuczki.
Przyczyna zgonu Aleksandra Doby
Oświadczenie w tej sprawie opublikował Klub Podróżników Soliści, organizator wyprawy. "Śmierć Aleksandra Doby jest poruszającym, wstrząsającym zdarzeniem i dotyka nas jako organizatorów, jego przyjaciół i kompanów podróży" – podkreślono.
Klub poinformował, że według aktu zgonu wydanego przez Zjednoczoną Republikę Tanzanii, śmierć Doby nastąpiła z przyczyn naturalnych.
"Publikacje medialne oparte na nieprawdziwych informacjach"
"W tym momencie absolutnym priorytetem jest dla nas kontakt z rodziną Aleksandra Doby oraz dopełnienie wszelkich formalności. Apelując o poszanowanie prawa rodziny i przyjaciół Aleksandra Doby do żałoby, musimy jednocześnie odnieść się do publikacji medialnych, opartych na nieprawdziwych informacjach" – czytamy.
Soliści zwrócili uwagę, że Doba związany był z ich klubem od wielu lat, był jego ambasadorem, 2020 roku honorowym członkiem, a podczas wyprawy na Kilimanjaro był jej pełnoprawnym uczestnikiem.
"Grupa, której członkiem był Aleksander Doba wyruszyła zdobywać szczyt w asyście 104 osób, w tym 16 przewodników, 84 tragarzy oraz 4 kucharzy – zgodnie z wymaganiami parku narodowego, na terenie którego znajduje się Kilimanjaro. Lokalna agencja dysponowała zestawami pierwszej pomocy, butlami tlenowymi, rozbudowaną apteczką z lekami na chorobę wysokościową i wszystkimi niezbędnymi przy takich wyprawach środkami. Zabezpieczenia były dostępne podczas całej wyprawy, w tym podczas ataku szczytowego" – poinformowano w oświadczeniu.
Klub Podróżników Soliści podkreślił również, że podczas całej wyprawy, w tym wejścia na szczyt, Aleksander Doba nie zgłaszał i nie wykazywał żadnych objawów, które mogłyby wskazywać na problemy zdrowotne. "Aleksander był bacznie obserwowany przez przewodników oraz przechodził rutynowe kontrole, podczas których mierzone miał tętno, natlenienie krwi, a także był pytany o samopoczucie" – zapewniono. Poinformowano ponadto, że w trakcie ataku szczytowego Doba był pod opieką dwóch, bardzo doświadczonych przewodników, którzy mają na koncie ponad 400 wejść na szczyt.
O ostatnich chwilach życia znanego podróżnika opowiedział w ostatnim czasie Łukasz Nowak, założyciel Klubu Podróżników Soliści.
Czytaj też:
"Później stracił przytomność...". Okoliczności śmierci Aleksandra DobyCzytaj też:
Nie żyje Aleksander Doba. "Zmarł śmiercią podróżnika, spełniając swoje marzenia"