Kilka scenariuszy rozpadu Stanów Zjednoczonych
Artykuł sponsorowany

Kilka scenariuszy rozpadu Stanów Zjednoczonych

Dodano: 
Amerykański reset
Amerykański reset Źródło:Wydawnictwo FRONDA
Już 43% Amerykanów obawia się, że wojna domowa jest nieunikniona – mówi Eliza Sarnacka-Mahoney, publicystka, autorka książki „Amerykański reset. Stany (jeszcze) Zjednoczone od podszewki”.

Niedawno ukazała się Pani najnowsza książka. Jest ona zatytułowana „Amerykański reset. Stany (jeszcze) Zjednoczone od podszewki”. Co ma Pani na myśli używając pojęcia „Stany (jeszcze) Zjednoczone”?

Dokładnie to, co przychodzi na myśl po przeczytaniu tych słów. Ameryka od ponad stu lat funkcjonuje w swoich obecnych granicach kontynentalnych, ale znajdujemy się w kolejnym – bo nie pierwszym! – okresie w jej historii, kiedy to społeczny i polityczny wrzątek gotujący ją od środka nabiera mocy, by to status quo zmienić.

Kiedy może nastąpić rozpad Ameryki?

Nie odbędzie się to z dnia na dzień, bo ewentualne secesje stanów, czy całych regionów od macierzy to proces, który będzie musiał przebiegać wedle scenariusza opisanego w Konstytucji. Bardzo, na szczęście skomplikowanego, bo choć Ojcowie-Założyciele Ameryki doskonale zdawali sobie sprawę, że takie zagrożenie będzie istniało oraz, jak kruchy w istocie jest twór powołany przez nich do życia, zrobili wszystko, by jednak zapewnić swemu dziełu jak najlepsze szanse na przetrwanie. Nie będzie jednak nadużyciem stwierdzenie, że niepokoje społeczne, które napędzają dyskurs o rozpadzie będą się w najbliższym czasie tylko nasilać. Amerykanie są obecnie tak samo podzieleni i w swych podziałach zapiekli, jak w czasach antebellum, czyli w okresie poprzedzającym wojnę secesyjną w XIX w.

Co może stać się bezpośrednią przyczyną rozpadu USA? Czy może to być wojna domowa?

Przyczyną początku rozpadu, a przynajmniej starć na rzecz tego rozpadu mogą być już najbliższe wybory prezydenckie. Przypomnijmy, że zostało do nich zaledwie półtora roku i choć nie wszyscy kandydaci wystartowali ze swymi kampaniami, już wiemy, że zanosi się na jeszcze bardziej brutalne, polaryzujące i pełne niespodzianek wybory, niż to, z czym mieliśmy do czynienia w roku 2016, a potem w 2020.

Jak może wyglądać rozpad Ameryki? Według jakiego podziału może on się dokonać?

Poświęciłam temu cały rozdział w książce, bo scenariuszy ewentualnego rozpadu jest kilka. Najprościej, oczywiście, byłoby wtedy, gdyby był to rozpad terytorialny wzdłuż linii wschód-zachód czy północ-południe, jak w ostatniej wojnie secesyjnej. Niestety, żyjemy w dużo bardziej skomplikowanej rzeczywistości, i podziały mają dziś przede wszystkim naturę światopoglądową, a nie stricte ekonomiczną, czy rasową. Miasta są przeważnie liberalne, prowincja bardziej konserwatywna, ale nie musi to być regułą. Liberalne są oba wybrzeża USA, lecz środek, choć zdecydowanie bardziej zachowawczy, też nie jest równomiernie zachowawczy. Np. niebieską, czyli demokratyczną „wyspą” w samym środku Ameryki jest stan Kolorado. Wreszcie, nie zapominajmy, że amerykańskie stany są jak mini państewka realizujące własną politykę, w tym ekonomiczną. I tutaj najważniejsze są układy regionalne, bo na charakter ekonomiczny wpływa przecież geografia oraz zasoby naturalne. Stąd tak trudno wyobrazić sobie jak ten ewentualny rozpad miałby wyglądać na mapie, stąd też więcej nadziei, że jednak do niczego takiego nie dojdzie.

Co sądzą o procesie rozpadu ich państwa sami Amerykanie? Czy ten problem ich interesuje, czy to tylko kwestia, którą zainteresowane są elity?

Zaprząta i bardzo niepokoi. Obecnie już 43% Amerykanów obawia się, że wojna domowa jest nieunikniona oraz, że wybuchnie w ciągu najbliższych 10 lat. Oczywiście, wszyscy liczymy na to, że jednak do tego nie dojdzie, choć z drugiej strony trudno zaprzeczyć, że podziały wciąż tylko się pogłębiają. Nasila się wojna na wizje o przyszłość Ameryki, wśród których na czoło wysuwają się takie pytania jak: w co Ameryka powinna wierzyć, jaki mieć kolor skóry, jakiej wielkości powinien być parasol socjalny rozpięty nad najbardziej potrzebującymi, gdzie kończą się obowiązki państwa wobec obywateli, a przede wszystkim czy wolność, ta najbardziej umiłowana przez Amerykanów idea, nie powinna być w niektórych obszarach życia społecznego interpretowana inaczej, niż sto i dwieście lat temu. Chodzi tu przede wszystkim o wolność w dostępie do broni, bo efektem tego wolnościowego myślenia jest zatrważająca w swoich rozmiarach epidemia masowych strzelanin. Śmierć od ran postrzałowych to dziś główna przyczyna śmierci wśród amerykańskich dzieci poniżej 18 roku życia, zbierająca większe żniwo niż nowotwory i wypadki samochodowe.

W którym momencie rozpoczął się proces rozpadu Ameryki?

Ameryka rozpadała się wiele razy, najbardziej spektakularnie w latach 60-tych XIX wieku w czasie wojny secesyjnej. Pierwsze próby secesji miały jednak miejsce już pod koniec wieku XVIII, czyli już kilka lat po powstaniu USA. Ruchy secesyjne to po dziś dzień stały element tutejszego krajobrazu, trudno znaleźć cykl wyborczy, by w jakimś zakątku USA ktoś nie przeprowadzał głosowania czy referendum nad pomysłem odłączenia się od swego stanu. Można jednak powiedzieć, że ideologicznie Ameryka zaczęła pękać pod koniec XX wieku, za czasów prezydentury Clintona oraz rządów Newta Gingricha w Kongresie. Swój udział miał w tym koniec zimnej wojny, to był moment trudny dla amerykańskich konserwatystów, którzy potrzebowali na gwałt znaleźć dla siebie nowy język i idee na nowy rozdział w historii USA i świata. Drugim ważnym momentem był krach finansowy i Wielka Recesja lat 2007-10, która bardzo dokopała statystycznemu zjadaczowi chleba, mocno odzierając go z ufności jakie miał dla instytucji i państwa. Wreszcie wybór pierwszego czarnoskórego prezydenta. Miał być oficjalnie wprowadzeniem Ameryki w erę postrasową, a wprowadził ją w przedsionek wojny domowej.

Jakie czynniki w największym stopniu przyczyniają się do rozpadu?

To jest system naczyń sprzężonych, bo światopogląd w dużym stopniu kształtuje sytuacja ekonomiczna, tak jak i istnieje ścisły związek między religijnością a postawami politycznymi w dzisiejszym świecie. W Ameryce dodatkowo dochodzi czynnik rasy, bo wiąże się z systemową dyskryminacją, która z kolei przyczyniła się i w niektórych obszarach wciąż przyczynia się do upośledzenia ekonomicznego osób kolorowych. Upraszczając – generalnie chodzi o to samo, co i w przeszłości, czyli poczucie zawodu i rozczarowania, że rząd federalny nie realizuje polityki, która poprawia obywatelowi los, a wręcz przeciwnie. Dowodem na to rosnące nierówności ekonomiczne, dziś najwyższe w całej historii USA, stagnacja płacy realnej przy eskalujących kosztach życia, koszty edukacji wyższej i leczenia. Co ciekawe, największą grupą wyborczą są dziś tzw. wyborcy niezależni, nie identyfikujący się z żadną partią, bo obie partie są jednakowo skompromitowane i uważane za niewiarygodne. Zwolennicy secesji korzystają z argumentu, że rozpad kraju-molocha na mniejsze części mógłby być właśnie tą trzecią droga, której Amerykanom potrzeba.

Czy procesu nie można już zatrzymać? Czy nie można zrobić resetu?

Można zrobić reset i mam wielką nadzieję, że zamiast nowej wojny domowej będziemy mieli do czynienia właśnie z nim. Stąd zresztą tytuł książki. Maluję w niej niezbyt sympatyczny, dla wielu szokujący wizerunek tego najbogatszego, a jednak tak trudnego i coraz trudniejszego do życia kraju, żeby pokazać z czym się mierzy i obalić niektóre od dawna już nieaktualne, a wciąż pokutujące o nim mity. Przymiarki do tego resetu już zresztą są, tylko że dla osób z zewnątrz, nie znających meandrów amerykańskiej historii, szczególnie w obszarze relacji rasowych wydają się dziwaczne i niezrozumiałe, i przez to niewłaściwie oceniane. Sprawiedliwość dziejowa, czyli uznanie dramatycznej spuścizny po okresie niewolnictwa i wzięcie odpowiedzialności za lata rasizmu i dyskryminacji to nie są tutaj puste hasła. Podobnie tolerancja, walka o inkluzywność. Pytanie o to, jak zmieni się kultura i obyczajowość, gdy za kilkanaście lat twarz Ameryki oficjalnie stanie się beżowa, co jest nie wyborem, a efektem trendów demograficznych. Ponad 15% amerykańskiego społeczeństwa to obecnie imigranci pierwszego pokolenia, statystyka też najwyższa w historii, wyższa niż w czasach wielkiej emigracji europejskiej na przełomie XIX i XX wieku. W tym buzującym tyglu ras, społeczności, kultur pytania o wspólne cele oraz rozliczenia z uczciwości i sprawiedliwości stanowią najważniejsze, bo modelujące amerykańską tożsamość kwestie.

Czego Pani życzy czytelnikom swojej książki?

Mam nadzieję, że po lekturze mojej książki czytelnicy nabiorą dla Ameryki większego szacunku i większego zrozumienia dla jej problemów, o których na co dzień nie usłyszą w wiadomościach.

Rozmawiał TeP

Książka Amerykański reset. Stany (jeszcze) Zjednoczone od podszewki jest do kupienia w księgarni internetowej xlm.pl

Okładka książki „Amerykański reset”

Eliza Sarnacka – Mahoney – dziennikarka i pisarka związana z mediami w Polsce i w USA.

  • Publicystka nowojorskiego „Nowego Dziennika” oraz korespondentka amerykańska „Dziennika Gazety Prawnej” i „Przeglądu”. Ekspert ds. dwujęzycznego wychowania dzieci współredagująca portal edukacyjno-kulturalny Dobra Szkoła Nowy Jork i pomysłodawczyni ogólnoświatowego święta Polonijny Dzień Dwujęzyczności, które odbywa się od 2015 r. pod patronatem DSNY.
  • Autorka książek publicystycznych, poetyckich i powieści. Jej powieść „Kreacja” otrzymała tytuł powieści 2017 r. nadany przez wortal literacki granice.pl. Ostatnio wydała serię powieści dla dzieci pt. „Maja Orety”.
  • Mieszka w Kolorado w USA. Gdy nie pisze i nie śledzi wiadomości, podróżuje, komponuje piosenki oraz jeździ na nartach.
Źródło: Wydawnictwo FRONDA
Czytaj także