Ta zasada powinna być każdemu dobrze znana, a już zwłaszcza gangsterom. Tymczasem Władimir Putin od wielu tygodni działa wbrew niej. Gromadzi na granicy Ukrainy wojska, ale nie uderza. Zupełnie odwrotnie postępował, gdy postanowił zająć Krym. Przyznam szczerze, że spodziewałem się powtórki tamtej akcji, tylko na większą skalę: nagłe pojawienie się na Ukrainie „zielonych ludzików”, Putin demonstracyjnie rozkładający bezradnie ręce, że nie ma pojęcia, co to za jedni, takie czołgi i działa mogli sobie przecież kupić w każdym sklepie z czołgami i działami, zachodni idioci udający, że mu wierzą i trawiący cenne dni na konferowaniu i deklarowaniu, że najważniejsze, to żeby rozmawiać i starać się Rosję zrozumieć, panoszące się na Ukrainie samozwańcze „wyzwolicielskie” jaczejki, diabli wiedzą spod jakiego kamienia wypełzłe…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.