Nie ma dnia, żeby kanclerz Niemiec i prezydent Francji nie telefonowali do Putina z kolejnymi ofertami, czym to jeszcze obdarują go za wstrzymanie działań wojennych i umożliwienie, by znowu było jak było wcześniej. Nich tylko da im możliwość, a oni już wiedzą, jak to zrobić.
Sprawa wydaje się jednak rozpaczliwa, bo „Nabotoksowany Kałmuk”, jak ładnie nazwał ktoś Putina na twitterze, zaparł się niczym przysłowiowa krowa na rowie i ani myśli przyjąć do wiadomości, że jego niezwyciężona armia dostała łupnia od pogardzanych „Ukrów”. Których zresztą przecież nie ma, to znaczy, nie są żadnym narodem, a tylko kaprysem Lenina (niektórym może umknęło, że Putin odwrócił wersję historii obowiązującą na całym Zachodzie, a początkowo i w Rosji, po upadku ZSRS, zgodnie z którą Lenin był dobry a Stalin zły; w narracji Putinowskiej jest odwrotnie). Nawet w tej retoryce pozostaje Putin w swej durnej bucie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.