A jeszcze bardziej chodzi za mną zapamiętany sprzed lat film o tym, jak Stasi w perfidny sposób potęgowała psychiczne problemy pewnego poety, żeby doprowadzić faceta do kompletnego szaleństwa i przekonać go, a przy okazji cały świat, że jest zwykłym wariatem, a nie żadnym opozycjonistą. Włamywali mu się do domu gdy spał po lekach i przestawiali meble, zabierali rzeczy, które poprzedniego dnia przyniósł podkładając inne, pamiętam, że za którymś razem na przykład przebrali mu skarpetki, zostawiając z każdej pary po jednej… bez przemocy, wszystko metodą, by się odwołać do Słowackiego, „do jutra zwariuje, myśląc o tym dukacie”.
Mam nieodparte wrażenie, że ktoś bawi się ze mną podobnie. To znaczy, w domu i w szufladzie ze skarpetkami na razie wszystko w porządku, natomiast w mediosferze grzebie ktoś wyjątkowo bezczelnie. Włączam rano wrogą rozgłośnię i co się dowiaduję? Że to PO w pierwszym szeregu domaga się od Niemiec reparacji za wojnę. Moja wczorajsza pamięć podpowiada mi, że według liderów PO reparacje to hańba, głupota, niepotrzebne zaognianie stosunków z naszym najlepszym przyjacielem, że dostaliśmy już przecież ziemie zachodnie, że najlepsze reparacje to KPO, o w ogóle tyle dla nas Niemcy zrobili, że wstyd odgrzebywać jakieś stare sprawy.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.