I nie ma znaczenia, czy Monika Strzępka zamierza podać się do dymisji, jak wczoraj nieoficjalnie informowała „Wyborcza”, czy sugestie, że powinna się podać do dymisji, stanowczo odrzuca, jak równie nieoficjalnie informował równie lewacki serwis oko.press, ani kto, kiedy już się uda pozbyć przemocowej feministki, obejmie dyrektorstwo nad masą upadłościową. Z jednej z najbardziej prestiżowych polskich scen zostały zgliszcza.
Oczywiście, wpisuje się to w ogólny upadek polskiego teatru, jego, jakby tu rzecz – jarzynizację? Zaklacenie? Dolupizm? Modne, promowane w lewicowo-liberalnych mediach „osoby reżyserskie” sprowadziły całą sztukę do kilku prostych wskazań: cokolwiek by się wystawiało, czy Szekspira, czy Wyspiańskiego, czy w ogóle, po pierwsze, aktorzy muszą biegać po scenie na golasa, albo w kostiumach podkreślających zadki i genitalia, i w którymś momencie symulować kopulację bądź seks oralny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.