Jak przekazała szefowa norweskiego rządu, w całym kraju od środy limit uczestników imprez publicznych zostanie zmniejszony z 200 do 50, a w prywatnych mieszkaniach oprócz domowników nie powinno przebywać więcej niż pięciu gości. "Za wzrost zakażeń odpowiadają zagraniczni pracownicy. W ostatnim tygodniu wykryto 100 przypadków koronawirusa u osób z Polski" - podała Solberg.
Z tego powodu od soboty pracownicy przyjeżdżający z krajów uznanych przez UE za tzw. czerwone (jest w tej grupie Polska) będą musieli tak, jak turyści, odbyć 10-dniową kwarantannę. Dotychczas osoby przyjeżdżające do pracy były z tego obowiązku zwolnione.
W przypadku innych imigrantów zarobkowych pracodawca zostanie zobowiązany do przeprowadzania wśród pracowników co trzy dni testów na obecność koronawirusa, a także zapewnić im oddzielne pokoje w trakcie pierwszych dni pobytu. Jak informowały wcześniej norweskie media za sprawą zagranicznych robotników ognisko koronawirusa wybuchło w stoczni w Leirvik, a wielu pracujących tam Polaków zmuszonych było do pozostania w izolacji bez wynagrodzenia nawet miesiąc.
Decyzję rządu o zastosowaniu kwarantanny dla pracowników z zagranicy skrytykowała norweska organizacja pracodawców (NHO). Według jej przedstawicieli w wielu zakładach może zostać wstrzymana produkcja. Jednocześnie, jak przekazała premier Solberg, władze lokalne będą mogły w zależności od sytuacji wprowadzać dodatkowe ograniczenia oraz przeprowadzać kontrole. W poniedziałek z tego prawa skorzystały władze Oslo, miasta, które odpowiada za jedną trzecią nowych zakażeń. Mieszkańcy stolicy będą musieli od czwartku nosić maseczki już nie tylko w środkach komunikacji miejskiej, ale także wewnątrz innych obiektów publicznych, gdzie trudno zachować odstęp. Zalecono im także niespotykanie w ciągu tygodnia więcej niż 10 obcych ludzi oprócz kolegów w pracy.
W ciągu ostatniego tygodnia w Norwegii odnotowano 1306 nowych przypadków koronawirusa.