Zamknięcie szkół a liczba zgonów. Analiza chińskich naukowców

Zamknięcie szkół a liczba zgonów. Analiza chińskich naukowców

Dodano: 
fot. zdjęcie ilustracyjne
fot. zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
Zamknięcie szkół niekoniecznie przekłada się na zmniejszenie liczby zgonów spowodowanych przez wirusa SARS-CoV-2 – twierdzą naukowcy z Chin. Ich zdaniem znacznie większe znaczenie dla powstrzymania pandemii ma zachowywanie dystansu społecznego w miejscach publicznych, zwłaszcza przez osoby starsze.

Artykuł na ten temat ukazał się na łamach pisma „Chaos”.

W ciągu ostatniego roku ograniczono działalność większości obiektów publicznych, a także wprowadzono naukę i pracę zdalną. Spowodowało to poważne zakłócenia w życiu społecznym ludzi na całym świecie.

Badacze z Chińskiej Akademii Nauki, City University of Hong Kong i Rensselaer Polytechnic Institute (USA) postanowili sprawdzić, czy wszystkie te ograniczenia przynoszą faktyczny efekt. Doszli do wniosku, że niekoniecznie.

Przeprowadzili tysiące symulacji komputerowych, których celem było obliczenie, jak różne reakcje władz Nowego Jorku wprowadzone w odpowiedzi na pandemię przełożą się na zmniejszenie liczby zgonów wśród ludności. Brali pod uwagę m.in. zamknięcie szkół, obiektów publicznych, zakładów pracy i izolację domową, uwzględniając różnice pomiędzy poszczególnymi grupami wiekowymi.

Otrzymane wyniki były - w ich opinii- - zaskakujące. Okazało się bowiem, że zamykanie szkół nie przynosi żadnych zauważalnych efektów w zapobieganiu poważnym przypadkom COVID-19. Najważniejszy jest dystans społeczny w miejscach publicznych, zwłaszcza wśród osób starszych.

– Szkoły stanowią tylko niewielką część kontaktów społecznych. Bardziej narażeni na wirusa jesteśmy w obiektach publicznych, takich jak restauracje i centra handlowe – mówi dr Qingpeng Zhang, jeden z autorów badania. – Ponieważ w naszej analizie skupiliśmy się na poważnych przypadkach COVID-19 oraz przypadkach śmiertelnych, możemy stwierdzić, że zamykanie szkół niewiele tu wnosi, jeśli starsi obywatele nie są chronieni w miejscach użyteczności publicznej – dodał.


Naukowiec dodaje, że uczniowie są na ogół najmniej podatni na poważny przebieg choroby, natomiast mogą przenosić wirusa dalej i zakażać kolejne osoby. Im więcej miejsc publicznych pozostanie otwartych, tym większa szansa, że młodzi ludzie zetkną się tam z osobami starszymi, a więc najbardziej podatnymi.

Uczniowie pośredniczą więc w rozprzestrzenianiu się wirusa, ale, aby mógł się on dalej roznosić, muszą mieć kontakt z osobami w podeszłym wieku. O kontakt ten najłatwiej w obiektach publicznych.

Badacz zaznacza, że ustalenia jego zespołu są specyficzne dla Nowego Jorku, jednak odpowiednio podstawiając dane demograficzne można je rozszerzyć na dowolne miasto. Pomogłoby to określić idealne dla lokalnej społeczności środki kontroli, które będą w stanie najskuteczniej powstrzymać rozwój pandemii przy minimalnych zakłóceniach społecznych.

– Pamiętajmy, że te wzorce są unikalne dla różnych miast, a dobre praktyki w jednym mieście mogą nie przekładać się na inne – podkreśla Zhang. Autor dodaje, że chociaż opisane odkrycia mają obiecujące implikacje, jest to nadal tylko model i może się zdarzyć, że nie wychwyci on wszystkich zawiłości i subtelnych szczegółów.

Czytaj też:
Badania potwierdzają wcześniejsze podejrzenia. Niepokojące ustalenia ws. brytyjskiej mutacji COVID-19
Czytaj też:
Wzrost liczby zgonów. Jest oficjalny komunikat Ministerstwa Zdrowia

Źródło: PAP
Czytaj także