Teresa Stylińska || Filip, książę Edynburga, zmarły w Windsorze 9 kwietnia, był bez wątpienia, jako książę małżonek, najbardziej prominentnym członkiem brytyjskiej rodziny królewskiej, poza samą królową Elżbietą. Ale nie tylko brytyjskiej – również greckiej, odsuniętej zresztą od władzy już blisko pół wieku temu.
Nikt z greckich przodków księcia ani jego współczesnych krewnych nie był światu znany tak dobrze jak Filip. To zrozumiałe. Monarchię brytyjską otacza nimb, o jakim inne królewskie dynastie dawno zdążyły zapomnieć. Dlatego Filipowi, gdy w lutym na parę tygodni trafił do szpitala, wszyscy, nie tylko Brytyjczycy, gorąco życzyli, by dożył stu lat. To życzenie niestety się nie spełniło, choć cel był na wyciągnięcie ręki. Do setnych urodzin zabrakło księciu dwóch miesięcy i jednego dnia.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.