W niedzielę błyskawiczna ofensywa talibów dotarła do stolicy Afganistanu – Kabulu. Wojska wkraczały do miasta "ze wszystkich stron". Prezydent Aszraf Ghani zdecydował się opuścić kraj, a talibowie przejmują władzę. Ewakuacja amerykańskich dyplomatów przebiegła w olbrzymim chaosie, a na Waszyngton znalazł się w ogniu krytyki.
Tysiące mieszkańców stolicy tłoczy się na lotnisku, aby dostać się na pokład jednego z samolotów, które odlatują do innych krajów. Nagrania opublikowane w mediach społecznościowych przez dziennikarzy obecnych na miejscu zdarzenia pokazują dantejskie sceny. Na filmach widać, jak z odlatujących samolotów spadają ludzie, którzy próbowali przywiązać się do maszyn.
Niemieckie samoloty lecą do Afganistanu
Angela Merkel stwierdziła, że podobnie jak niemiecki resort spraw zagranicznych, ona również błędnie oceniła rozwój wydarzeń. – My wszyscy – i ja również ponoszę za to odpowiedzialność – powiedziała niemiecka kanclerz.
Polityk wskazała, że obecnie działania Niemiec są nastawione na „zapewnienie bezpieczeństwa rodakom, a także mieszkańcom Afganistanu, którzy pracowali dla niemieckich organizacji rządowych i pozarządowych”. Jak dodała, skontaktowano się z około 1,5 tys. osób, z których zgłosiło się prawie 600. Merkel powiedziała, że władze „próbują zrobić wszystko, co w naszej mocy”, by wydostać ich z Afganistanu.
Do Afganistanu wyruszyły dwa samoloty wojskowej, jednak z uwagi na wciąż napiętą sytuację w Kabulu nie wylądowały jeszcze na lotnisku. Według medialnych doniesień, jeden czeka w stolicy Azerbejdżanu – Baku, a drugi w Taszkiencie – stolicy Uzbekistanu.
Niemcy ratują piwo
Niemiecką opinię publiczną w osłupienie wprawiły jednak doniesienia dot. priorytetów niemieckiego rządu. „Berliner Zeitung” donosi, że na pokładzie samolotów z Afganistanu "ewakuowano" tysiące litrów alkoholu.
„Co prezentują tutaj minister obrony, minister spraw zagranicznych, a także minister spraw wewnętrznych, to porażka na całej linii. Osoby odpowiedzialne za ten stan rzeczy zdołały przewieźć 22 500 litrów piwa i wina z powrotem do Niemiec, ponieważ w Afganistanie nie wolno rozprowadzać alkoholu ze względów religijnych. Ale o biurokratyczne formalności związane z wjazdem ludzi, którzy pomagali na miejscu, spierano się tygodniami, tracąc cenny czas” – wskazują dziennikarze.
"BZ" podkreśla, że pracownicy niemieckiej ambasady znaleźli się w poważnym zagrożeniu, ale czołowi politycy niemieccy nie wyrazili nawet cienia skruchy. Dziennikarze nie szczędzą ostrych słów pod adresem władzy.
„W poniedziałek nie trzeba było słuchać ani jednego zdania przywódców rządu. Wyraźnie widać to było na twarzach minister obrony Annegret Kramp-Karrenbauer, ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa i kanclerz Angeli Merkel: ten rząd jest skończony” – czytamy.
Czytaj też:
Morawiecki: Polska pomoże w ewakuacji współpracowników UE i NATOCzytaj też:
Biden: Celem misji w Afganistanie nigdy nie było budowanie demokracji