Pani poseł, jesteśmy w połowie kadencji Parlamentu Europejskiego. Jak pani ocenia jego funkcjonowanie?
Nie będę oryginalna, gdy powiem, że bardzo źle. Błąd wpisany jest już w traktaty, gdzie odchodzi się od trójpodziału władz, w którym poszczególne rodzaje władz nawzajem się kontrolują. Parlament nie ma inicjatywy ustawodawczej. Posiada ją natomiast Komisja Europejska, nie wybierana władza wykonawcza, bez legitymacji demokratycznej i społecznej odpowiedzialności.
Stworzono więc taki potworek, dziś służący już tylko do szerzenia szkodliwej ideologii post-marksistowskiej. Parlament jest jednocześnie zasłoną dymną dla braku demokracji w Unii i dowodem, że niebezpieczny zamysł federalizacji Europy leżał już u zarania tworzenia wspólnoty. Dziś zamysł ten powrócił z całą siłą, a integracja Europy zmieniła się w dekonstrukcję jej dziedzictwa, a nawet naszej cywilizacji.
O Polsce w Parlamencie Europejskim mówi się przede wszystkim w kontekście tzw. praworządności. Odbywają się debaty, w których nasz kraj poddawany jest ocenom, polskie władze są krytykowane i pouczane. Pani poseł, czemu tak naprawdę mają służyć te działania?
Niestety, jesteśmy świadkami smutnego spektaklu, którego autorami są tzw. elity europejskie. Problem polega na tym, że Komisja Europejska na siłę tworzy własny system wartości Unii Europejskiej tożsamy z ideologią lewicowo-liberalną. Uzurpuje sobie prawo do wywierania wpływu na coraz to nowe obszary, bez umocowania w traktatach. Każdy, kto inaczej myśli, jest krytykowany i tego doświadczamy podczas debat dotyczących Polski. Proszę mi wierzyć, że w tych dyskusjach nie chodzi o merytoryczny spór. Często daje się słyszeć argumenty, które nie mają potwierdzenia w rzeczywistości, są zbiorem przekłamań i błędnych wyobrażeń o naszym kraju. Im mniejsza wiedza o Polsce, tym głośniejsza i bardziej agresywna krytyka.
Bruksela nie chce rozwiązywać żadnych problemów, wręcz przeciwnie – doprowadza do wewnętrznych kryzysów. W obecnej sytuacji jest to szczególnie niebezpieczne, kiedy mierzymy się z kolejnym kryzysem migracyjnym, tym razem wywoływanym przez reżim Łukaszenki pod patronatem Putina. Unia Europejska dzisiaj potrzebuje jedności, a nie stawiania pod pręgierzem kraju, który broni jej zewnętrznych granic.
Co może leżeć u podstaw takiego działania? Dlaczego liberalno-lewicowe frakcje tak bardzo angażują się w próby przypięcia Polsce łatki niepokornego członka unijnej wspólnoty?
To wynika z zasadniczego sporu o przyszłość Unii Europejskiej. Frakcja Europejskich Konserwatystów i Reformatorów, do której należy delegacja Prawa i Sprawiedliwości, chce demokratycznej wspólnoty suwerennych państw, o równych prawach. Sprzeciwiamy się federalistycznym zapędom, o których za sprawą nowego niemieckiego rządu, który – zdaje się – zapowiada budowę IV Rzeszy, mówi się coraz głośniej.
Domagamy się ukrócenia nadmiernej biurokratyzacji unijnej, pozbawionej jakiejkolwiek demokratycznej kontroli.
Komisja Europejska jest dziś aroganckim, zideologizowanym organem, działającym ponad głowami wyborców, przywłaszczającym sobie coraz więcej kompetencji kosztem państw członkowskich, nie mając do tego umocowania w traktatach.
Mówimy o tym wprost i taki głos z pewnością nie podoba się tym, którzy przez lata w unijnych strukturach zorganizowali sobie sposób na wygodne, dostatnie życie, budując sieć finansowych zależności i wpływów. Nasza postawa budzi opór tych środowisk, ale już dziś widzimy, że coraz to nowe afery brukselskich elit wychodzą na światło dzienne.
Nawiązuje pani zapewne do ostatnich doniesień francuskiego dziennika „Libération”, który w serii artykułów z dziennikarskiego śledztwa ujawnił handel wpływami i inne nieuczciwe praktyki, których mieli dopuszczać się sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), urzędnicy Komisji Europejskiej (KE) oraz politycy Europejskiej Partii Ludowej (EPL).
Proszę zwrócić uwagę, że w tej sprawie nie zwołuje się debaty. Zapadła niezręczna cisza i nikt nie kwapi się do wyjaśnień. Jeśli jednak te doniesienia się potwierdzą, to mamy do czynienia z ogromną aferą, która powinna wstrząsnąć unijnymi salonami. Jeśli ci, którym z ust nie schodzi praworządność, łącznie z sędziami TSUE, byli zamieszani w korupcyjny proceder i lobbingowe praktyki, to tylko potwierdzi naszą diagnozę.
Unia Europejska potrzebuje moralnej i funkcjonalnej odnowy. Potrzebuje kulturowego odrodzenia. Dziś to już nie jest unia gospodarcza, a polityczna, realizująca projekty multikulturalizmu i lewicowej poprawności politycznej. Od Europejczyków oczekuje się natomiast, by wyparli się samych siebie, europejskiej kultury, tradycji i religii. Aby uzasadnić ten ideowy projekt, pisze sią nawet historię Europy na nowo. Jeśli ktoś w to wątpi, to zapraszam do Domu Historii Europejskiej w Brukseli.
4 grudnia odbyło się w Warszawie spotkanie liderów europejskich partii konserwatywnych Warsaw Summit. W jakim celu Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało to wydarzenie?
Sytuacja wymaga tego, aby w obliczu dryfu donikąd, który funduje nam obecna lewicowa większość, budować sensowną alternatywę.
Unia Europejska w swej istocie powinna być instytucją międzynarodową, a nie ponadnarodową. Trzeba zacieśnić współpracę między ugrupowaniami, które mają poglądy konserwatywne, chcą Europy państw suwerennych, państw narodowych. Takie dążenia zaczynają być coraz bardziej oczekiwane przez społeczeństwa europejskie. Odpowiedzią na to jest mobilizacja środowisk politycznych, które w ten sposób widzą przyszłość Europy. Warsaw Summit to dobry krok, aby skoordynować działania i skutecznie odpowiedzieć na próby federalizacji wspólnoty. Na antynarodową manipulację i rozbijanie wspólnot poprzez napuszczanie ludzi na siebie – czarnych na białych, homo na hetero, szczepionych na niezaszczepionych – i tym samym wzniecanie nienawiści, z którą się niby walczy.
Kolejnym wyzwaniem zdaje się być Zielony Ład, transformacja energetyczna forsowana obecnie przez Komisję Europejską.
Realizacja polityki klimatycznej Komisji Europejskiej wymaga przeprowadzenia rzetelnych analiz, które pozwolą odpowiedzieć na wiążące się z nią pytania. Ile realnie będzie kosztować transformacja energetyczna? Jakie będą skutki społeczne i gospodarcze tego procesu? Co tak naprawdę będzie oznaczała dla ludzi? Czy nie będzie to przede wszystkim ogromny wzrost cen energii dla gospodarstw domowych w krajach Unii Europejskiej?
Już dziś mamy do czynienia z ogromnymi podwyżkami cen gazu. Gaz nie od dziś jest narzędziem nacisku politycznego Rosji. To smutna satysfakcja, że słusznie ostrzegaliśmy przed Nord Stream 2.
Do tego system handlu uprawnieniami do emisji CO₂ – ETS – nie spełnił pokładanych w nim pierwotnie oczekiwań i wymaga pilnych reform lub likwidacji. Spekulacyjna konstrukcja ETS prowadzi bowiem do bezprecedensowych wzrostów cen energii, co stanowi zagrożenie dla bezpieczeństwa energetycznego nie tylko Polski, lecz także całej Unii Europejskiej.
Odejdźmy od unijnej, ideologicznej polityki klimatycznej, by nie doprowadzić do katastrofy, do autodestrukcji Europy.