Około 20-letni talib, służący w oddziale Sultan Baby na granicy z Pakistanem w Torcham, patrzył się na mnie uśmiechnięty od ucha do ucha. „Daj mi swój telefon, bo ja jestem biedny i nie mam” – powiedział z rozbrajającą szczerością. Nie była to próba rabunku, byłem gościem dowódcy, a gości się nie napada, zwłaszcza jeśli jest to sprzeczne z wytycznymi przywódców nowo powstałego Islamskiego Emiratu Afganistanu. Logika chłopaka, który w życiu poznał tylko swoją rodzinną, pusztuńską wioskę oraz jaskinie w górach, była dość prosta: ja nie mam, on ma, więc jak go poproszę, to może się ze mną podzieli, a Allah mu za to wynagrodzi. Jego nieco starszy kolega miał bardziej wyrafinowaną prośbę. „Załatwisz mi wyjazd do USA?” – zapytał i zaczął zapewniać, że nie chce walczyć tam z Amerykanami.
Talibowie u bram Europy
Dodano:
Młodzi talibowie, uznawani dotychczas za terrorystów, dziś upajają się radością ze zwycięstwa nad największym mocarstwem świata. Robią to przeważnie przy misce z ryżem i fasolą, bo wielu z nich na nic więcej nie stać. Euforia jednak wkrótce minie i niektórzy z nich będą szukać szczęścia w Europie.
Źródło: DoRzeczy.pl