Taką opinię przedstawił jeden z inżynierów pracujących w elektrowni atomowej Enerhodar na Zaporożu w rozmowie z brytyjską stacją BBC. Kompleks został przejęty przez Rosjan 4 marca i od tego czasu pozostaje w ich kontroli.
Światowe organizacje zajmujące się energią atomową są zaniepokojone ostatnimi doniesieniami z elektrowni. Rosjanie ostrzeliwują bowiem teren oraz budynki wchodzące w skład kompleksu. Ostrzał prowadzony jest ze wsi Widiane, położonej na prawym brzegu Dniepru.
Jeden z ostrzałów uszkodził pierwszy blok przepompowni Zakładu Łączności Cieplnej i Podziemnej. Kolejny doprowadził do częściowego zdewastowania siedziby straży pożarnej, która odpowiada za bezpieczeństwo Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej.
Dwa scenariusze dla elektrowni
Według rozmówcy brytyjskiej stacji Rosjanie, jeśli zdecydują się na zniszczenie bądź uszkodzenie elektrowni, zrobią to w jeden z następujących sposobów. Pierwszy z nich to odcięcie zasilania. Drugi - wysadzenie maszynowni.
– Najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest awaria wszystkich linii przenoszących zasilanie. Jeśli elektrownia nie może produkować energii, wtedy przestaje działać. Problem jednak w tym, że nie możemy po prostu wyłączyć elektrowni. Trzeba koniecznie schłodzić reaktor. To pierwszy scenariusz – podkreślił ekspert.
Inżynier nie wyklucza, że Rosjanie mogą również wysadzić maszynownię.
– Drugi scenariusz: mogą wysadzić maszynownię przy pracującym zespole napędowym. Technicznie jesteśmy w pełni przygotowani na tę awaryjną sytuację. Wiemy, co robić – podkreślił rozmówca stacji.
Niebezpieczne paliwo
Zaznaczył jednocześnie, że sytuacja jest niebezpieczna, bo dotyczy paliwa jądrowego.
– Paliwo jądrowe jest zawsze gorące. Nawet jeśli jest zużyte, zawiera elementy rozszczepialne, więc zawsze następuje uwolnienie energii. Jeśli nie usuniesz ciepła z paliwa jądrowego, przegrzewa się. Kiedy paliwo się przegrzewa, rozszerza się, jak dowolny materiał po podgrzaniu. Ogniwa paliwowe, w których jest ono umieszczone, pękają. Do wody i atmosfery uwalnia się sporo radioaktywnych gazów. Jest to radioaktywny jod. Oprócz gazów, resztki wypalonego paliwa i radioaktywne izotopy różnych metali o bardzo długim okresie rozpadu przedostają się do wody – podkreślił ekspert.
Jednocześnie ekspert zauważył, że w przypadku katastrofy społeczność światowa nie będzie w stanie pomóc Ukrainie.
– W tej sytuacji nie ma pomocy ze strony świata. Misje MAEA i innych międzynarodowych organizacji zajmujących się energią atomową przychodzą do nas co roku. Ale kiedy to się stało [atak Rosjan - przyp. red.], wszystkie stoją z boku. Najczęściej słyszymy słowa „głębokiego zaniepokojenia” – stwierdził.
Czytaj też:
Zełenski mówi o "rosyjskim szantażu": Ryzyko nie było tak duże nawet w zimnej wojnieCzytaj też:
Zaporoska Elektrownia Jądrowa. ONZ ostrzega