Na niedzielę zaplanowano we Włoszech przedterminowe wybory parlamentarne, które są efektem upadku koalicyjnego rządu premiera Mario Draghiego. Według sondaży szansę na zwycięstwo i samodzielne rządy ma koalicja prawicowa; jak jednak podkreślają eksperci, nie wiadomo jednak, jak ułożą się inne bloki polityczne.
Tymczasem przewodnicząca Komisji Europejskiej w dość jasny sposób zapowiedziała, że jeśli zwyciężą siły "unijnosceptyczne", KE może zdecydować się na blokowanie środków dla Rzymu.
– Zobaczymy, jaki będzie wynik wyborów we Włoszech. Jeśli sprawy pójdą w trudnym kierunku, mamy narzędzia, tak jak w przypadku Węgier i Polski – powiedziała niemiecka polityk, która odwiedziła w czwartek amerykański Princeton University.
Rzecznik KE tłumaczy słowa von der Leyen
Słowa przewodniczącej Komisji Europejskiej wywołały falę krytyki, między innymi ze strony polskich polityków. "Prawdziwe imię Von der Leyen: szantażystka. Nie chodzi jej o praworządność, ale by rządzili ci, których chce Berlin" – skomentował zachowanie polityk minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Wiceminister rolnictwa, poseł Janusz Kowalski, nazwał natomiast szefową KE "niemiecką, bezczelną eurokratką".
O wypowiedź von der Leyen zapytano na konferencji prasowej rzecznika KE Erica Mamera, który starał się przekonać przedstawicieli mediów, że przewodnicząca Komisji Europejskiej "w żaden sposób nie ingerowała" we włoską politykę.
– Odniosła się raczej do procedur, które są w toku przeciwko innym państwom członkowskim Unii Europejskiej – zapewniał rzecznik.
– Podkreślała rolę Komisji, jako strażniczki traktatów w kontekście praworządności. Ale też powiedziała wprost, że Komisja będzie współpracować z każdym rządem, który powstanie po wyborach i który chce wspólnie pracować z KE – dodał Mamer.
Czytaj też:
Szefowa KE "grozi" Włochom. "Mamy narzędzia, jak w przypadku Polski i Węgier"Czytaj też:
Ziobro: Prawdziwe imię von der Leyen to szantażystka