Rosja nie nazywa swoich działań przeciwko Ukrainie wojną, lecz "specjalną operacją wojskową" i domaga się od władz w Kijowie "demilitaryzacji" i "denazyfikacji" kraju, a także uznania zaanektowanego w 2014 r. Krymu za rosyjski.
Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow powiedział we wtorek, że albo Ukraina spełni żądania Rosji, albo "sprawę rozstrzygnie armia rosyjska". – Wróg doskonale zdaje sobie sprawę z naszych propozycji dotyczących demilitaryzacji i denazyfikacji terytoriów kontrolowanych – stwierdził.
Amerykańscy eksperci z Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) zwracają uwagę, że takie wypowiedzi Ławrowa świadczą o możliwych intencjach Rosji, by skłonić społeczność międzynarodową do negocjacji na warunkach stawianych przez Moskwę.
"Demilitaryzacja" i "denazyfikacja" Ukrainy. Czego chce Rosja?
Według analityków żądania Federacji Rosyjskiej dotyczące "demilitaryzacji" mają na celu pozbawienie Ukrainy możliwości przeciwstawienia się rosyjskiej agresji, natomiast wypowiedzi o "denazyfikacji" wskazują na chęć zmiany władzy na Ukrainie.
Ponadto, zdaniem Ławrowa, Ukraina i jej partnerzy "muszą uznać" zajęcie przez Rosję okupowanych obwodów ługańskiego, donieckiego, zaporoskiego i chersońskiego. Specjaliści oceniają, że apel Ławrowa o uregulowanie sytuacji na Ukrainie jest następstwem celowo niejasnych wypowiedzi prezydenta Władimira Putina o tym, że Rosja jest otwarta na rozmowy.
W sobotę Putin powiedział, że Moskwa nie rezygnuje z negocjacji i że jest gotowa do przedyskutowania "dopuszczalnych rozwiązań" wojny na Ukrainie. W ocenie ISW wypowiedź prezydenta Rosji, którą niektórzy odebrali jako sugestię o jego gotowości do rokowań pokojowych, to błędną interpretacja, ponieważ faktycznie mówił on o możliwości rozmów o losach Ukrainy z Zachodem, a nie z władzami w Kijowie.
Czytaj też:
Putin po raz pierwszy nazwał inwazję na Ukrainę wojną. Reaguje Biały Dom