Niezależny rosyjski serwis Meduza, powołując się na dwa źródła na Kremlu, podaje, że Prigożyn zaczął być postrzegany jako zagrożenie.
Jeden z rozmówców portalu zbliżony do administracji prezydenta Rosji przekazał, że szef wagnerowców działa "nie we wspólnym interesie" z władzami rosyjskimi i przekroczył "czerwone linie", choć na razie utrzymuje bezpośredni kontakt z Władimirem Putinem.
Według źródeł Meduzy media państwowe zostały poinstruowane przez Kreml, aby przedstawiać Prigożyna jako "zdrajcę Rosji", jeśli nadal będzie krytykował Ministerstwo Obrony i mówił o "niepowodzeniach na froncie". W grę może wchodzić również fizyczna eliminacja szefa wagnerowców.
– Jak tak dalej pójdzie, służby bezpieczeństwa to powstrzymają – stwierdził rozmówca portalu, nie podając więcej szczegółów.
Prigożyn obiecał Putinowi, że zdobędzie Bachmut?
Inne źródła publikacji wskazują, że nerwowe zachowanie Prigożyna może wynikać z obietnicy zdobycia Bachmutu, którą rzekomo osobiście złożył Putinowi.
Plan prawdopodobnie zakładał zajęcia miasta do 9 maja, na rosyjski Dzień Zwycięstwa, a ponieważ termin został przekroczony, Prigożyn jest podminowany. Oliwy do ognia dodaje fakt, że odwrócił się od niego jego najpotężniejszy patron i bliski przyjaciel Putina, miliarder Jurij Kowalczuk.
Meduza ustaliła, że największą złość na Kremlu wywołały słowa Prigożyna o pewnym "dziadku", który jest "szczęśliwy", ale może okazać się "kompletnym dupkiem", opublikowane krótko po przemówieniu Putina na paradzie zwycięstwa w Moskwie. Według źródeł wypowiedzi szefa Grupy Wagnera zostały odebrane jako aluzja do rosyjskiego prezydenta.
Później sam Prigożyn usprawiedliwiał się, że miał na myśli byłego wiceministra obrony i szefa Sztabu Generalnego. – Bez względu na to, co mówi, ludzie wyciągają zrozumiałe wnioski – stwierdził rozmówca portalu.
Czytaj też:
Ministerstwo Obrony Rosji wydało rozkaz Grupie Wagnera