Do ataku na polski autokar doszło w czwartek w nocy. Pojazd podróżujący z Rzymu do Marsylii został obrzucony kamieniami. Następnie protestujący imigranci zaczęli wybijać szyby oraz podjęli próbę podpalenia autokaru. W środku, oprócz polskiego kierowcy, znajdowało się jeszcze ok. 40 turystów z Tajlandii, którzy chroniąc się przed lecącymi kamieniami położyli się na podłodze autokaru.
Ostatecznie dzięki umiejętnościom kierowcy, udało się zawrócić pojazd i odjechać w bezpieczne miejsce. W wydanym komunikacie podkreślono, że wieloletnie doświadczenie kierującego autokarem pozwoliło na sprawny manewr i ucieczkę z miejsca ataku.
"Kilka osób łącznie z kierowcą zostało rannych odłamkami szkieł oraz kostki brukowej. Sytuacja była dramatyczna" – przekazał Polsatowi News przedstawiciel firmy, do której należy pojazd. Wstępne szacunki wskazały, że koszt naprawy autokaru to ok. 100 tys. złotych.
Firma podkreśliła w przesłanym oświadczeniu, że nie otrzymała żadnej pomocy ani od francuskich służb ani polskiego konsulatu we Francji.
Zamieszki we Francji
Od wtorku we Francji trwają zamieszki wywołane przez członków społeczności imigranckich. Rozruchy rozpoczęły się po tym, jak rankiem 27 czerwca w Nanterre pod Paryżem policjant zastrzelił 17-letniego Nahela z rodziny arabskich imigrantów, który nie zatrzymał się do kontroli drogowej, a podczas pościgu niemal rozjechał autem pieszego i rowerzystę.
Francuski minister spraw wewnętrznych Gerald Darmanin poinformował, że w nocy z czwartku na piątek w całym kraju zatrzymano 667 osób biorących udział w zamieszkach. Nieco mniej niż połowa, 307 osób, została zatrzymana w Paryżu i sąsiednich departamentach – podaje stacja BFM TV. Według gazety "Le Figaro" większość zatrzymanych ma od 14 do 18 lat.
Czytaj też:
"Nie można tego wpisać". Morawiecki o kulisach negocjacji ws. imigrantówCzytaj też:
Zamieszki we Francji. Gdula: Powodem brutalność, z jaką traktuje się nie-białych