Alexander Soros deklaruje, że jego priorytetami pozostają uniemożliwienie Donaldowi Trumpowi reelekcji w przyszłorocznych wyborach prezydenckich oraz walka na rzecz „prawa” do aborcji. Tak z grubsza – trafnie co do meritum i zbyt uogólniająco zarazem – brzmiały nagłówki i przekazy w ubiegłym miesiącu, kiedy świat obiegła wiadomość o przekazaniu sterów dowodzenia w sławnych nie sławnych Open Society Foundations – sieci fundacji George’a Sorosa będącej ogólnoświatową siłą napędową demoliberalnej rewolucji. Jeśli samego George’a Sorosa na łamach „Do Rzeczy” przedstawiać nie trzeba – pisałem o nim już kilkakrotnie, nie tylko ja zresztą – to jego przekazanie pałeczki synowi w dziele demokratyzacji świata poprzez burzenie barier i wysadzanie kolejnych fundamentów (narodowych, społecznych, obyczajowych, antropologicznych – o religijnych nie wspominając) naturalnie skłania do podsumowania jego dokonań i rodzi pytanie o kontynuację Sorosowego dzieła w wydaniu jego syna, publicznie wciąż szeroko niepoznanego, acz cieszącego się w wieku 38 lat wybornymi koneksjami, od Białego Domu, przez Davos, do Pałacu Elizejskiego. Podsumujmy zatem najpierw dzieło, które George zbudował i zradykalizował w ostatnich latach, a następnie spróbujmy przyjrzeć się nieco jego rodowemu następcy.
Bankier z Węgier
„Filantropijna” działalność George’a Sorosa nie budziła większych kontrowersji do czasu, kiedy w 2003 r. ogłosił publicznie, że jego ówczesnym „głównym zadaniem życiowym” – a nawet „kwestią życia i śmierci” (!) – było uniemożliwienie reelekcji Georga Busha Jr. To tchnące megalomanią i radykalizmem wystąpienie miliardera, gotowego szczodrze inwestować dolary w najróżniejsze kampanie wyborcze w USA, skupiło większą uwagę na jego dotychczasowej działalności, przedstawiając ją jednocześnie w innym świetle niż tylko jako hojna działalność organizacji pozarządowej na rzecz demokratyzacji krajów Europy Środkowej z byłego bloku sowieckiego. George Soros, węgierski Żyd, rozpoczął po drugiej wojnie światowej karierę w bankowości w Londynie, by następnie spróbować własnych sił za oceanem, na Wall Street, w domenie światowej finansjery.
Jego powstały w 1970 r. fundusz inwestycyjny okazał się jednym z najbardziej dochodowych w historii, przy czym geniusz finansowy Sorosa wyróżniał się głównie w lukratywnych spekulacjach finansowych. Analizując dane, Soros trafnie przewidywał ewolucję rynków finansowych, a następnie inwestował, najczęściej w „zakłady” finansowe na rynku walut. W 1992 r., podejmując ze wspólnikami masowe działania wobec przewartościowanego brytyjskiego funta, Soros zarobił w jeden dzień miliard dolarów (podobny manewr powtórzył w 1997 r. wobec tajskiego bata, a w 2013 r. wobec japońskiego jena, rozwścieczając po kolei poszczególne rządy).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.