Meloni dla "Do Rzeczy": Chcemy innej Unii Europejskiej
  • Jacek PrzybylskiAutor:Jacek Przybylski

Meloni dla "Do Rzeczy": Chcemy innej Unii Europejskiej

Dodano: 
Premier Włoch Giorgia Meloni
Premier Włoch Giorgia Meloni Źródło:PAP/EPA / ALESSANDRO DI MEO
Z Giorgią Meloni, premier Włoch, przewodniczącą partii Bracia Włosi oraz Partii Europejskich Konserwatystów i Reformatorów rozmawia Jacek Przybylski.

Jacek Przybylski: Pani zwolennicy mają nadzieję, że stanie się pani nową Angelą Merkel – będzie rządzić długie lata i sprawi, że Włochy staną się oazą stabilności w porównaniu z pogrążającymi się w chaosie Niemcami i Francją. Ponadto brytyjski premier, Rishi Sunak, porównał panią do Margaret Thatcher. Które porównanie podoba się pani bardziej i kto jest pani wzorem do naśladowania we współczesnej polityce?

Giorgia Meloni: Zawsze uważnie i z szacunkiem patrzę na to, co dzieje się w innych krajach, i na ich przywódców. Jednocześnie zawsze uważałam posiadanie zagranicznych wzorców za zły trend. Każdy naród ma swoją historię. Celem przywódców politycznych musi być więc zbudowanie własnego modelu, a nie powielanie wzorców stworzonych przez innych. To powiedziawszy, z pewnością mówimy o dwóch przywódcach, Angeli Merkel i Margaret Thatcher, którzy – choć w bardzo różnych latach i kontekstach historycznych – służyli swojemu narodowi z wielką determinacją, pozostawiając wyraźny i trwały ślad. I uczyniły to jako kobiety dzięki swemu talentowi i zasługom. Nie przez kwoty, jak chciałaby lewica. Merkel i Thatcher miały przywilej sprawować rządy nad swoimi narodami przez długi czas i mam nadzieję, że ja też będę miała taką samą szansę, ponieważ Włochy potrzebują stabilnego i skutecznego rządu oraz wizji i jej realizacji. Na razie mojej historii nie można porównywać z historią Thatcher czy Merkel, jestem dopiero na początku swojej drogi.

„Nie taki straszny prawicowy rząd Giorgii Meloni, jak go malują” – taki tytuł pojawił się w „The Economist” na początku 2024 r. Jednak gdy pani partia wygrała wybory jesienią 2022 r., była postrzegana przede wszystkim jako reinkarnacja faszyzmu okresu międzywojennego i zagrożenie dla wspólnych wartości UE i NATO. Jak udało się pani tak szybko zatrzeć wizerunek partii prawicowej?

Wyjaśnienie jest bardzo proste. Włoska lewica, która sprawowała rządy niemal nieprzerwanie przez ponad 10 lat, nie wygrywając wyborów, używała przeciwko swoim przeciwnikom politycznym broni, której zawsze używa: czyli ich „monsteryfikacji”. Jeśli ktoś jednak bezwstydnie kłamie, to zawsze ryzykuje, że te kłamstwa wrócą do niego jak bumerang, i tak właśnie się stało w tym przypadku. Niestety, międzynarodowe środowiska lewicowe mają tak mocne ugruntowanie w mediach, że niektóre międzynarodowe tytuły uwierzyły w ich wersję, nawet nie próbując nas poznać. Prawdziwy obraz zdecydowanego, poważnego i pragmatycznego rządu o lata świetlne dzieli nas od lewicowej karykatury i ci, którzy odznaczają się uczciwością intelektualną, musieli to przyznać. W ostatecznym rozrachunku bycie niedocenianym może być zaletą. Prawda jest taka, że lewica przykleja innym etykiety „niereprezentowalności”, aby uniknąć debaty, ponieważ nie podołałaby takiemu wyzwaniu, gdyby musiała polegać na swoich ideologicznych złudzeniach. To samo lewica zrobiła w stosunku do Europy.

Wywiad został opublikowany w 16/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także