W przeciwieństwie do wielu innych miast Ziemi Świętej w Ramallah nie ma zbyt wielu atrakcji turystycznych, a w szczególności miejsc biblijnych. I być może właśnie dlatego jest tu tak spokojnie i to mimo że mieszkańcy nie są religijnym monolitem. Mimo że historia osadnictwa w tym miejscu sięga starożytności, to niewielkie stare miasto, choć ma swój urok, składa się z budynków pochodzących z XIX w. Jednym z nich jest najstarsza świątynia w tym mieście: greckoprawosławny kościół Przemienienia Pańskiego, wybudowany w 1852 r. W środku miła starsza pani stwierdza, że sytuacja jest bardzo zła i nic nie wskazuje, by mogło być lepiej. Pytana o nadzieję, dodaje, że Bóg jest nadzieją, a na jej twarzy pojawia się uśmiech. Miejscowi są mili, ale nieufni. Trudno się dziwić. Izraelczyków tu nie widać, ale lepiej być ostrożnym, jeśli chce się dostać przepustkę na wyjazd z Zachodniego Brzegu. Nierozważne słowa mogą skończyć się wpisaniem na czarną listę, a takie uziemienie to dla wielu prawdziwa katastrofa. Poza tym wraki samochodów przy wjeździe do miasta przypominają o tym, że w każdej chwili izraelskie siły mogą wtargnąć do miasta. Palestyńczycy, aby je spowolnić, ustawiają wówczas barykady z tych wraków. Rajdy na okoliczne wioski i miasteczka są codziennością, podobnie jak to, że niemal codziennie ktoś ginie, przeważnie nastolatki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.