Świat pozbawiony litości. Fragment książki "Saga rodu Le Penów"

Świat pozbawiony litości. Fragment książki "Saga rodu Le Penów"

Dodano: 
Marine Le Pen
Marine Le Pen Źródło: PAP/EPA / RODRIGO JIMENEZ
W najbliższą niedzielę odbędzie się pierwsza tura przedterminowych wyborów parlamentarnych we Francji. To efekt zwycięstwa, jakie odniosła partia Marine Le Pen w wyborach do PE. Poniżej prezentujemy fragment książki "Saga rodu Le Penów" Kacpra Kity.

Kacper Kita w książce "Saga rodu Le Penów" (wyd. Dębogóra) kreśli opowieść o trzech pokoleniach najsłynniejszej politycznej rodziny współczesnej Europy i walce Le Penów na tle prawie stu lat historii Francji. W tej niezwykłej historii jest wszystko – bieda, wojny, tortury, maj 1968, tajemniczy spadek po zmarłym milionerze, niewyjaśnione zamach i morderstwo, burzliwe rodzinne kłótnie i pojednania, oskarżenia o antysemityzm, Reagan, Putin i Polacy. Książka będąca efektem wieloletnich badań starannie unika powierzchownych kalek i płytkich generalizacji – nie idealizuje ani nie demonizuje bohaterów, ale pokazuje ich jako ludzi z krwi i kości.

Fragment książki "Saga rodu Le Penów"

Le Pen i jego żona spędzają wieczór u przyjaciół – Jean-Marie Le Chevallier, szef gabinetu Jacques’a Dominatiego, ministra do spraw repatriantów w rządzie Giscarda, świętuje urodziny swojej córki Alexandry. Dominati to kolega Le Pena ze studiów, a Le Chevallier kilka lat później przejdzie do Frontu Narodowego. Będzie z jego ramienia europosłem i merem Tulonu. Impreza przeciąga się do późnych godzin nocnych, małżeństwo Le Penów dociera do swojego mieszkania około trzeciej. Trzy kwadranse później budzi ich eksplozja.

Zamach był szokiem dla dzieci Le Penów – zwłaszcza dla najmłodszej Marine. Późniejsza kandydatka na prezydenta miała osiem lat, kiedy prawie zginęła. To właśnie od zamachu z 1976 roku jako wydarzenia, które naznaczyło jej późniejsze życie, Marine Le Pen zaczyna swoje wspomnienia, wydane w 2006 roku, gdy była już wiceprzewodniczącą Frontu Narodowego, dążącą do przejęcia po nim schedy. Rozdział pierwszy nosi tytuł „Witaj w świecie pozbawionym litości”.

„To zimno mnie obudziło. O ile nie była to cisza. Śmiertelna cisza, dość ogłuszająca, by wyrwać z pierwszego snu ośmioletnią dziewczynkę. (...) Chcę wstać, ale spostrzegam, że moje łóżko i cały mój pokój są pokryte odłamkami szkła”1. Marine słyszy zza unoszącego się dymu krzyk starszej siostry, 12-letniej Yann. „Marine! Nie ruszaj się!” Najmłodsza, ośmiolatka, pyta, czy może usiąść na swoim łóżku. Yann przedostaje się do niej przez dym. Szesnastoletnia Marie-Caroline wspina się po szafie, by wydostać się ze swojego pokoju do młodszych sióstr. „Wszędzie są kawałki szkła, gruz oraz zimno, które wydobywa się z dziury, w której zniknęły schody. Czy miało miejsce trzęsienie ziemi? Czy budynek zaraz się zawali? Czy wszystkie zginiemy? Czy jesteśmy jedynymi ocalałymi?” – opisuje swoje uczucia Marine. „Jesteśmy teraz wszystkie na łóżku Yann, śmiertelnie przestraszone. Klękamy, w dreszczach łączymy ręce i modlimy się z rozpaczliwym zapałem – Zdrowaś Mario… Wtedy słyszymy głos ojca: Dziewczyny! Dziewczyny! Żyjecie? Marie-Caroline odkrzykuje: Tak, tak, tak, jesteśmy tu! Nic nam nie jest!”

Le Pen krzyczy wobec tego do sąsiadów: „Monique, jesteście cali?”. Sąsiad, Bernard, odpowiada mu grobowym głosem: „My tak, ale dziecka nie ma. Jego pokój został zdmuchnięty”. Nie ma też przegród między mieszkaniami ani schodów. Szczęśliwie pokoje mieszkalne były najbardziej oddalonymi od schodów, pod którymi podłożono ładunek wybuchowy, dlatego Le Penowie przeżyli. Cudem przeżył także roczny Guillaume, synek Monique i Bernarda. Chłopiec wypadł z piątego piętra, ale był przyczepiony do materaca, który zamortyzował upadek, a dodatkowo spadł na drzewo. Ma tylko złamaną rękę. Gdy przyjeżdża straż pożarna, Jean-Marie i jego żona schodzą po drabinie na ulicę z piątego piętra. Po Marine i jej siostry wchodzą strażacy – są zbyt małe, by podejmować ryzyko samodzielnego zejścia. Na dole okazuje się, że mały Guillaume jednak żyje. Łącznie poważnie rannych jest sześć osób, w tym czworo dzieci, ale nie ma zabitych. Wybuch zniszczył łącznie dwanaście mieszkań. Le Penowie w piżamach, które mieli na sobie w chwili eksplozji, udają się do sąsiadów z drugiej strony ulicy – nieznajomych, którzy zaoferowali pomoc. Także w okolicznych domach część szyb wyleciała w powietrze.

„Wtedy zdałam sobie sprawę, że z tej strasznej i niezrozumiałej dla mnie sprawy – mój ojciec nie jest traktowany jako równy innym, my nie jesteśmy traktowani jako równi innym. Stanie się to ważnym elementem mojej własnej konstrukcji psychicznej” – powie potem Marine. Mała dziewczynka równolegle do nauki czytania i pisania dowiaduje się też, że na świecie istnieją ludzie, którzy chcieliby zabić jej ojca, a przy okazji nie mieliby problemu z zamordowaniem również jej matki, jej starszych sióstr, jej samej oraz przypadkowych, obcych ludzi. Z konieczności trzeba więc szukać nowego miejsca zamieszkania, w którym rodzina mogłaby czuć się bezpieczna. Mało gdzie sąsiedzi mają ochotę mieszkać obok „faszysty”, a część po prostu boi się o swoje życie. Bo w każdej chwili może dojść do nowego zamachu – a nikt nie ma ochoty ginąć czy być ranionym, bo w tej samej klatce żyją Le Penowie. Marine wspomina później, jak mocno dotknęło ją, że praktycznie żaden polityk nie wyraził solidarności z jej ojcem i ich rodziną. Byli pariasami do tego stopnia, że nawet zamach na ich życie nie stanowił powodu do współczucia. Wyjątkiem był Michel Poniatowski, liberalny centrysta o polskich arystokratycznych korzeniach, jeden z najbliższych doradców Giscarda d’Estaing.

W przeciwieństwie do lwiej większości polityków w Polsce czy we Francji, Marine Le Pen nie wybrała polityki. Nie zainteresowała się nią sama z siebie. Polityka na najwyższym szczeblu była obecna w jej życiu od momentu, kiedy przyszła na świat. Długo chciała i próbowała funkcjonować, ułożyć sobie życie poza nią. Ojciec też nie przewidywał jej początkowo jako swojego następcy. Krótka biografia Marine napisana kilka lat temu przez lewicowych francuskich dziennikarzy nosi tytuł „Polityka wbrew sobie” (La politique malgré elle) i jest to fraza trafna2. Całe jej dzieciństwo i młodość były bowiem napiętnowane polityką, odrzuceniem, wykluczeniem, lękiem. Marine nigdy nie miała normalnego życia. Od najwcześniejszego etapu edukacji była dla nauczycieli, koleżanek i kolegów córką Jean-Marie Le Pena, wroga publicznego numer jeden, nowego Hitlera. Wywoływało to sprzeczne uczucia – wyobcowanie, poczucie wrogości świata oraz pragnienie przynależności. Wszystkie one odbijają się także dziś na jej drodze politycznej i wyborach życiowych. Sam Jean-Marie jeszcze przez wiele lat śpi z bronią i często budzi się z powodu hałasu, przekonany, że ktoś chce zamordować jego lub najbliższe mu kobiety – żonę i córki. Marine we wspomnieniach opowiada, że traciła koleżanki, bo rodzice nie chcieli, by ich córki się z nią zadawały czy odwiedzały ją – a tym bardziej, by któraś przyszła do niej spać na noc, ryzykując życie.

1 M. Le Pen, À contre-flots, Grancher, Paris 2011.

2 D. Doucet, M. Dejean, La politique malgré elle. La jeunesse cachée de Marine Le Pen, Paris 2017.

"Saga rodu Le Penów" Kacpra Kity

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także