Na scenę w siedzibie MKiDN wchodzi „osoba podręczna” i zapowiada: „Głos zabierze pani MINISTRA Hanna Wróblewska”. Doprawdy, czy pani minister nie słyszy, jak żenująco śmiesznie brzmi ten feminatyw? Szaleństwo feministycznej poprawności politycznej dosięga najwyższych funkcji państwowych, jednak najbardziej zaborczą feministką w „kulturze” okrzyknęła się pani Renata Czarnkowska-Listoś – przebojowa liderka organizacji Kobiety Filmu. Aż zapytam, czy w Lasach Państwowych i prywatnych są już „Kobiety Lasów” – drwalki, sadzeniarki (sadzonki)? A w Wojsku Polskim – szeregówki, kapralki, sierżantki, żandarmki, poruczniczki, kapitanki, majorki, pułkowniczki, generałki, admirałki? A kobieta kat to kacica? Pracownica papierni – papierówka? Dekarz – dekowniczka? Mandaryn – mandarynka. Sekretarz generalny ONZ – sekretarka generalna? Oscar – Oscarka? Itd., itp. do znudzenia. Język polski wypracował swoje normy i stosujmy je, by się nie ośmieszać. Czy pani minister kultury mogłaby przestać się kompromitować, bo zapytam ją o maskulatywy – np. „prostytutka”, „mamka” i co? – będzie milczenie i obraza.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.