W nocy czasu polskiego odbyła się pierwsza debata prezydencka przed jesiennymi wyborami w USA. Jednak najwięcej uwagi komentujący poświęcają nie poglądom kandydatów, ale złej kondycji urzędującego prezydenta. Występ prezydenta Joe Bidena podczas debaty z Donaldem Trumpem wywołał wiele negatywnych opinii w internecie i był rozczarowaniem dla jego zwolenników. Demokraci wyrażają obawy co do jego wieku i zdolności przeciwstawienia się byłemu prezydentowi Donaldowi Trumpowi. Niektórzy nawet prywatnie podnosili kwestię, czy powinien pozostać kandydatem tej partii.
POLITICO wskazuje, że niektórzy Demokraci otwarcie mówią, iż Biden powinien zakończyć jego kampanię. "Jeden z głównych darczyńców Demokratów i zwolennik Bidena powiedział po prostu: 'Biden musi wycofać się. Nie ma co do tego żadnych wątpliwości'".
Zespół Bidena broni występu prezydenta. Najpierw twierdzono, że jest przeziębiony. Następnie przekonywano, że Trump wyrządza sobie krzywdę, obrażając prezydenckie osiągnięcia Bidena. "Demokraci świrują w związku z debatą" – przekonuje portal.
Na ewentualną zmianę Partia Demokratyczna nie ma już wiele czasu, bowiem wybory zaplanowano na 5 listopada.
Debata na szczególnych zasadach
Joe Biden i Donald Trump debatowali w studiu CNN o 21:00 czasu lokalnego. 90-minutowa potyczka odbędzie się bez udziału publiczności, a kandydaci będą mieli włączone mikrofony tylko kiedy będzie im udzielany głos przez prowadzących.
To odpowiedź na warunki stawiane przez sztab Bidena, który chciał w ten sposób rzekomo ograniczyć skłonności Trumpa "do robienia show". Dyskusję prowadzili znani prezenterzy CNN – Jake Tapper i Dana Bash. Wśród poruszanych tematów były m.in. kwestie gospodarcze, aborcji, demokracji i wyborów, a także polityki zagranicznej, w tym wojen w Gazie i Ukrainie.
Z badania przeprowadzonego jeszcze przed debatą wynikało, że aż 56 proc. sympatyków Partii Demokratycznej chciałby innego kandydata niż Joe Biden.
Czytaj też:
"Całkowita katastrofa". Eksperci zgodni w ocenie występu Bidena podczas debaty