Tzw. ruch żółtych koszulek protestuje od listopada przeciwko rosnącym cenom paliwa i polityce prezydenta Emmanuela Macrona. W sobotę na ulice francuskiej stolicy znów wyszły tysiące osób. Starcia w Paryżu rozpoczęły się jeszcze zanim ruszyła oficjalna demonstracja.
Minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner napisał na Twitterze, że było "200 pokojowych demonstrantów" i "1500 agitatorów”, którzy dążyli do konfrontacji. Poinformował również, że 39 osób zostało aresztowanych.
Protestujący – niektórzy w kapturach i maskach – usiłowali sforsować policyjny kordon, na co mundurowi odpowiedzieli gazem łzawiącym i armatkami wodnymi. Jeszcze przed rozpoczęciem demonstracji kilka paryskich sklepów, banków i kawiarni zabito deskami w obawie przed zniszczeniami.
Premier Francji Edouard Philippe poinformował, że w protestach w całym kraju bierze udział około 36 tysięcy osób, z czego 5,5 tysiąca to uczestnicy manifestacji w Paryżu. W starciach, do których doszło w okolicach Łuku Triumfalnego, rannych zostało 10 osób.