Październik ubiegłego roku. Pracuje sejmowa podkomisja nadzwyczajna ds. rozpatrzenia prezydenckiego projektu ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Podczas jednego z posiedzeń posłowie opozycyjnego wówczas PiS zastanawiają się, czy zaangażowanie członków Trybunału Konstytucyjnego w przygotowanie dotyczącej ich ustawy nie jest zbyt wielkie. Głos zabiera uczestniczący w posiedzeniu prof. Andrzej Rzepliński, prezes Trybunału Konstytucyjnego. – Sędziowie Trybunału Konstytucyjnego nie pisali tego dla siebie. Przynajmniej na pewno ja, bo zanim zdołamy to uchwalić, to ja już przestanę być sędzią – argumentuje.
Kilka miesięcy później wybucha „wojna o Trybunał”, a w rzeczywistości awantura o utrzymanie przez Platformę strefy wpływów w TK. (...)
„Do Rzeczy” prześledziło rolę, jaką w całej sprawie odegrali niektórzy byli i obecni sędziowie Trybunału Konstytucyjnego: począwszy od przygotowania kontrowersyjnej ustawy do jej histerycznej obrony. Ich jednoznaczne politycznie zaangażowanie budzi wątpliwości, czy są jeszcze w stanie pełnić funkcję strażników konstytucji, czy może chcieliby stać się czymś w rodzaju nieformalnej, ale mającej sporą władzę „trzeciej izby parlamentu”? (...)
Jak wynika z naszych ustaleń, obok samego prof. Andrzeja Rzeplińskiego w pisanie ustawy zaangażowani byli również: były wiceprezes Trybunału Konstytucyjnego Andrzej Mączyński, były sędzia TK Mirosław Wyrzykowski oraz były prezes TK prof. Andrzej Zoll. (...)
fot. Krystian Maj/FORUM