Mieszkańcy USA okazali się dziedzicami tradycji wolności potrafiącymi wyczuć w wizji prezydentury Hillary miękki despotyzm ubrany w celofan sprawnego PR. To, czy Donald Trump spełni ich nadzieję na bardziej uczciwą politykę, dopiero się okaże. Jednak ten wolnościowy i konserwatywny impuls jest ważny. Ameryka wciąż ma siłę duchową do szukania lepszego losu i wyczuwa na czas groźne osłabienie swego kraju.
Na sukces Donalda Trumpa zapracowała pycha partii demokratów, wystawiającej kandydatkę zgraną, za którą wlókł się ogon kłamstw, mętnych operacji finansowych i wyzywającego wręcz politycznego makiawelizmu. Na dodatek kandydatkę schorowaną, na siłę reanimowaną na potrzeby kampanii.
Wygrał człowiek o niesamowitej woli zwycięstwa, nacechowany czymś, co potocznie nazywa się „ciągiem na bramkę”. Mało doświadczony w polityce, ale czujący obawy i nadzieje Amerykanów. To kolejny dowód, jak w polityce wytrzymałość psychiczna przebija największe nawet bariery. (...)
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.