Rzeczywiście jest coś ujmującego w tej opowieści o przygotowaniach do pierwszej komunii niepełnosprawnego Nikodema z Serocka. Sprawę nadzoruje jego 14-letnia siostra Ola, która w rozbitej rodzinie przejmuje stery, zastępując ojca alkoholika niepotrafiącego sprostać roli głowy domu, oraz matkę, która odeszła do innego faceta.
Epizody pokazywane przez Zamecką: mozolne odrabianie lekcji, odcyfrowywanie dziwacznych, niepokojących zapisków z zeszytu Nikodema, zajęcia z religii, migawki ze szkolnego korytarza, z zapuszczonej łazienki komunalnego mieszkania, z prób uroczystości w kościele, mają atut niezwykłego realizmu. Zamecka powstrzymuje się od mocnych sądów, nie podąża za nasuwającymi się symbolami, nie grypsuje, lecz stara się pokazać skomplikowaną historię życia w dysfunkcyjnej rodzinie z dzieckiem ze zdiagnozowanym autyzmem, rodzinie, która w zasadzie jest pozostawiona sama sobie – nie widać zbyt intensywnych działań ze strony służby zdrowia, opieki społecznej, szkoły czy Kościoła, także bezsilny kurator może co najwyżej straszyć znów sięgającego po kieliszek ojca jakimiś domniemanymi sankcjami albo próbować moderować za pomocą mądrych życiowych rad procesy rodzinne.
Zostaje więc Ola przejmująca odpowiedzialność za dom: za lekcje Nikodema, higienę, żywienie, jego pakowanie się do szkoły, jego próby samodzielnego ubierania się. Zostaje Ola próbująca scalić rodzinę: wydzwaniająca do matki, która związana z innym mężczyzną zajęta jest kolejnym dzieckiem. Zostaje Ola rugająca nieporadnego ojca, pisząca za niego urzędowe pisma, kontrolująca zakupy. Zostaje Ola – 14-letnia dziewczyna przedwcześnie dojrzała, Ola – dorosłe dziecko.
I to ona, nie jej brat Nikodem, jest głównym bohaterem filmu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.