PIOTR GOCIEK: Czy Zachód przegrywa wojnę z terroryzmem?
FREDERICK FORSYTH: W tej chwili niestety tak. Jesteśmy dziś w gorszej sytuacji niż 11 września 2001 r., w dniu ataku na World Trade Center. Wtedy byliśmy przekonani, że naszym wrogiem jest tylko jedno ugrupowanie – Al-Kaida. Kim byli jej członkowie? Mieszkańcami Bliskiego Wschodu, dowodzonymi przez Osamę bin Ladena, ukrywającymi się w Afganistanie i wspieranymi przez tamtejszy rząd talibów. Celem było zaatakowanie i wyeliminowanie tej grupy – tak mieliśmy wygrać wojnę.
Tak się jednak nie stało.
Dzisiaj wiemy, że fundamentalizm islamski rozlał się po wielu innych miejscach, a nasi wrogowie stali się liczniejsi. Mamy choćby Al-Kaidę Islamskiego Maghrebu walczącą w Mali i Burkina Faso, mamy dżihadystów z Al-Shabaab w Somalii, potem AQAP, czyli Al-Kaidę Półwyspu Arabskiego, mamy „oryginalną” Al-Kaidę wciąż operującą z Pakistanu, mamy ekstremalnie brutalną grupę Boko Haram w północnej Nigerii. Co oznacza, że wylęgarnią terroryzmu stał się cały gigantyczny pas od Afryki do Kaszmiru. Na północ od tego pasa o miano „czeczeńskiego bin Ladena” walczy Doku Umarow grożący dziś zamachami na igrzyska w Soczi. Zagrożenie jest ogromne i ma wiele twarzy. Terroryści islamscy zabijają coraz więcej ludzi. Najnowsze złe wieści pochodzą z Iraku – tam odradzają się ogniwa „starej” Al-Kaidy. Dżihadyści za chwilę mogą przejąć Syrię. Oto jaki jest jak dotąd efekt wojny z terrorem.