Charakterystycznej odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego, pana zdaniem, nikt nie będzie brał na poważnie ustaleń podkomisji smoleńskiej?” udzielił mi w radiowej Jedynce wiceprzewodniczący PO Tomasz Siemoniak. Oznajmił, że po prostu nikt nie bierze na poważnie Macierewicza „po tym wszystkim, co zrobił od roku 1989”. Na to, by punkt po punkcie zastanawiać się nad tym, co takiego rzeczywiście w tym czasie obecny szef MON robił, oczywiście czasu w audycji nie było, ale wspominam o tej odpowiedzi, bo oddaje znakomicie pewien rodzaj „dyskutowania” o Antonim Macierewiczu. Jego krytycy są pewni, że jest szkodnikiem, ponieważ utwierdzili ich w tym inni, wcześniej tak właśnie twierdzący.
Faktów w publicznej młócce na temat Macierewicza jest niewiele, emocji za to mnóstwo. A te szef MON wyzwala bardzo lekko, bo jest modelowym wręcz przykładem polityka, który to, co robi, uważa za ważniejsze od tego, co mówi, nie zamierza się dziennikarzom podlizywać i formułuje zdecydowane opinie z łagodnym uśmiechem mówiącym „Jeżeli pan tego nie rozumie, to jest pan wyjątkowym idiotą”. Czy te cechy muszą oznaczać, że jest niekompetentnym ministrem?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.