Romuald Szeremietiew wspominał dawno temu naradę, w której uczestniczył przed wyborami parlamentarnymi w roku 1993 – pierwszymi, w których obowiązywał pię- cioprocentowy próg wyborczy. Jarosław Kaczyński, wówczas szef Porozumienia Centrum, najsilniejszej partii centro- prawicowej, zaczął od stwierdzenia, że zmiana ordynacji jest dla „sił patriotycznych” wielkim wyzwaniem. Jeśli skłócone partie prawicy nie zdobędą się na wystawienie jednej, wspólnej listy, to wszystkie mogą znaleźć się poza Sejmem i poglądy prawicowych wyborców nie będą w ogóle w parlamencie reprezentowane. Wszyscy się zgodzili co do słuszności tych słów, zaczęto więc radzić o konkretach. Wtedy – wspomina Szeremietiew – Kaczyński zaczął wymieniać kolejnych polityków i całe formacje, o współpracy z którymi nie może być mowy. Ten to przecież jak nic agent, ten ma „za uszami”, ten świr i na dodatek odegrał bardzo paskudną rolę, ci z kolei to łże-prawica wykreowana dla dezintegrowania prawdziwej prawicy przez służby... (...)
Prawica: powtórka z „integracji”?
Dodano: / Zmieniono:
Zamiast myśleć, „jak się pozbyć Gowina i Ziobry”, PiS powinien zastanowić się nad tym, jak pozyskać ich wyborców.