Seksedukatorki od lat marzą, by w klasach prezentować naciąganie prezerwatywy na ogórka. Tylko że nie tego chcą rodzice i sami uczniowie.
Edukacja seksualna to dla pewnego kręgu publicystów i edukatorów seksualnych już prawie obsesja. Nieustannie wytykają, że polska szkoła jest zacofana, dzieci nie uczą się tego, co powinny wiedzieć o seksie, a efektem są nastolatki zachodzące w ciąże. Wytykaniu błędów i zaściankowości towarzyszy przedstawienie tego, co w szkołach dziać się powinno. A właściwym rozwiązaniem – prezentowanym przez oświeconych w edukowaniu o seksie – ma być wdrożenie do szkolnych programów tego, co głoszą m.in. rodzime seksedukatorki. Czy na pewno?
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.