Sytuacje, w których Bronisławowi Komorowskiemu mieszały się fakty i zdarzenia, w jego politycznej karierze zdarzały się często. Niepamięcią zasłaniał się nie tylko podczas przesłuchania przed sądem – co opisuje Sławomir Cenckiewicz na stronach 22–25. Już po katastrofie smoleńskiej w rozmowie z „Rzeczpospolitą” sugerował współodpowiedzialność współpracowników Lecha Kaczyńskiego za tragedię, mówiąc, że doszło do niej w wyniku „wyścigu o prestiż” między Kancelarią Prezydenta Lecha Kaczyńskiego a kancelarią premiera Donalda Tuska. „Nerwowy pośpiech przy montowaniu wyjazdu prezydenta do Rosji był efektem swoistego wyścigu politycznego między głową państwa a premierem” – zarzucił Komorowski.
To nie do końca prawda. Już 27 stycznia 2010 r. prezydent Lech Kaczyński poinformował pisemnie Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa o tym, że weźmie udział w organizowanych przez radę w kwietniu uroczystościach katyńskich. (…)