Polacy z Donbasu mieli być ewakuowani 29 grudnia. Termin został – nieprecyzyjnie - przesunięty na styczeń.
Przesiedleńcy, którzy uwierzyli polskiemu państwu oraz sprzedali dobytek i mieszkania, znajdują się w sytuacji tragicznej. Ich pragnienie wyjazdu do Polski jest naturalne. Od chwili zajęcia wschodnich terenów Ukrainy przez najemników Putina mieszkający tam Polacy są w śmier- telnym niebezpieczeństwie. Rosyjskie wojska specjalne i oddziały na moskiewskim żołdzie oficjalnie występują jako niezależni „separatyści”. Władze rosyjskie w przypadku ich ekscesów rozkładają ręce i ogłaszają, że nie mogą wziąć za nie odpowiedzialności. Gdyby aktów terroru dokonywały niezamaskowane wojska rosyjskie, opinia Zachodu, tak podobno uwrażliwiona na tę kwestię, nie mogłaby zamykać na nie oczu. Jeśli jednak ich sprawcami są bezpańskie grupy „ochotników”… A terror w Donbasie jest faktem. Polacy mają się czego obawiać. Są przecież uznawani za przedstawicieli "wrogiej nacji".
Dlaczego premier Kopacz, która ogłosiła precyzyjną datę ewakuacji Polaków, nie zrealizowała swoich obietnic? Podobno przekonała ją do tego nowa szefowa MSW Teresa Piotrowska, która stanowisko swoje uzyskała dzięki przyjaźni z panią premier. Pani minister się przestraszyła, że w ślad za uchodźcami z Donbasu repatriować do Polski będą się chcieli inni nasi rodacy, w grę wchodzić mogą nawet tysiące (!) ludzi.
Zaznaczam tę liczbę, gdyż po agresji rosyjskiej na Gruzję ówczesny prezydent tego kraju Micheil Saakaszwili obiecał przyjąć 20 tys. Gruzinów z terenu tzw. Osetii Południowej. Akcja została zrealizowana w ciągu trzech miesięcy, w tym dla 6 tys. uchodźców zbudowano dobrze wyglądające i funkcjonujące osiedla. Wszystko to w kraju dziewięć razy mniej ludnym i znacznie uboższym niż Polska. Polacy, którym obiecano ewakuację z Donbasu, to 100 osób.
Premier Kopacz zachowała się tak jak jej poprzednik i mentor Donald Tusk. Czy jest sens wyliczać wszystkie złożone nam obietnice, z których żadna nie została spełniona? Od spraw systemowych w rodzaju zmniejszenia podatków, redukcji biurokracji, taniego państwa, odciążenia przedsiębiorczości i reform ekonomicznych, poprzez incydentalne w rodzaju pociągnięcia do odpowiedzialności tego lub owego, inwestycji w łupki, otwarcia gazoportu itd., aż do ostatniej deklaracji wyjaśnienia afery podsłuchowej do września ubiegłego roku.
Okazało się, że składanie nierealizowanych obietnic, jeśli dysponuje się propagandowym chórem dominujących mediów, jest strategią opłacalną. Dlaczego miałaby zrezygnować z tego Kopacz? Poprzednik pani Piotrowskiej, minister Sienkiewicz, fotografował się na tle obiektów, w których mieli zamieszkać Polacy z Ukrainy. Wprawdzie oszukiwanie uchodźców z Donbasu to igranie z ich losem, ale nie to zaprząta głowę pani premier.