Uchwalenie przez parlament konwencji antyprzemocowej oraz przyjęcie przez rząd projektu ustawy o in vitro to dwie decyzje, które pokazują nową twarz premier Ewy Kopacz. W pierwszym przypadku uchyla się furtkę dla ideologii gender, w drugim wręcz kwestionuje godność ludzkiego życia.
Polska wchodzi na tę samą drogę, którą podążyły przed nią już inne kraje Zachodu. Państwo powoli przekształca się w inicjatora zakrojonych na wielką, rewolucyjną skalę projektów inżynierii społecznej. Wreszcie zaczyna się spełniać sen feministek i lewicowych radykałów. Polska, która do tej pory mogła uchodzić za oazę spokoju i wierności tradycji, krok po kroku ulega powszechnej europejskiej tendencji. Ciekawe, że być może jednym z pomysłodawców tej nowej linii politycznej jest, jeśli wierzyć komentatorom, Michał Kamiński, człowiek, który do niedawna mienił się konserwatystą. Doprawdy nieco to groteskowe.
Nie ma wątpliwości, że w ten sposób Platforma, która do tej pory umiejętnie la- wirowała i dystansowała się od postulatów środowisk lewicowych, dała się wciągnąć w wojnę ideologiczną. Niektórych wpędza to w stan prawdziwej euforii. I tak pewna publicystka „Gazety Wyborczej” aż piała z zachwytu, bo dzięki ustawie o in vitro Polacy będą mogli się przekonać, że Andrzej Duda nie jest wcale postępowy, młody i dynamiczny. Zdaniem innych, podobnie myślących komentatorów, premier Kopacz wreszcie zachowuje się jak polityk europejski, czyli nie zważa na protesty Kościoła.
Tak, wreszcie będziemy mieć Europę całą gębą. W tym przypadku europejskość oznacza po prostu zwycięstwo hedonizmu. Nie ma znaczenia to, że skutkiem metody in vitro musi być uśmiercenie znaczącej liczby ludzkich zarodków. Podobnie lekceważy się fakt, że dzieci urodzone przy jej zastosowaniu narażone są w większym stopniu od innych na choroby. Najważniejsze jest to, żeby zaspokoić potrzebę dorosłych, którzy chcą mieć dziecko. Dorośli mają prawo do dziecka i nauka musi na to prawo odpowiedzieć.
Czy to ruch politycznie roztropny? Stawia on w trudnej sytuacji Bronisława Komorowskiego. To on musi bowiem zabiegać o elektorat umiarkowany, o centrum, o ludzi, którzy nie chcą nowej bitwy światopoglądowej. Tym bardziej że jego główny konkurent już zapowiedział, iż zawetowałby zarówno konwencję, jak i ustawę o in vitro. Ostatnią rzeczą, której potrzebuje Komorowski, jest teraz wojna z Kościołem, a do tego musi prowadzić decyzja premier Kopacz. Jak zatem wytłumaczyć postawę Platformy? Czyżby uznano, że Komorowski i tak ma zwycięstwo w kieszeni, więc trzeba walczyć o wygraną do Sejmu oraz sięgnąć po wyborców roz- czarowanych SLD? A może nastąpił powrót do opowieści o Ewie Kopacz jako żelaznej damie, która twardą ręką będzie oświecać Polaków?
Cała nadzieja w tym, że ci jednak nie dadzą się uwieść.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.