Człowiek ma wrodzoną potrzebę czynienia dobra. Niestety, ma też ogromną łatwość zbywania tej potrzeby byle tanim, głupim gestem, tak by bez trudzenia się przekonać samego siebie i innych o swym zaangażowaniu po słusznej stronie. Dawniejszymi czasy służyły temu znakomicie różne listy otwarte i petycje intelektualistów w sprawie światowego pokoju czy puszczy amazońskiej. Dziś, gdy intelektualistów zastąpili w życiu publicznym celebryci, a zamiast listów mamy media społecznościowe, lans przybrał nową formę – pajace fotografują się po oblaniu wiadrem wody, w dwóch różnych skarpetkach, z bananem etc.
Aktualnie w temacie glamouru na topie są faceci fotografujący się w damskich kieckach, co ma być protestem przeciwko „kulturze gwałtu”. Trudno rozkminić, czym ma być „kultura gwałtu”. Można by sądzić, że zdaniem internetowych przebierańców do tego rodzaju przestępstw dochodzi dlatego, że nasza kultura ich nie potępia. To taka sama bzdura, jak twierdzenie, że z tego samego powodu dochodzi do pobić, kradzieży samochodów czy wyłudzeń „na wnuczka”.
Nie widzę żadnej „kultury gwałtu”, natomiast widzę kulturę, właściwie postkulturę, chorobliwej obsesji seksualnej, która wszystko nasyca seksualnym podtekstem i wszystko jej się z seksem kojarzy. To rzeczywiste spustoszenie dokonane przez pomiot marca 1968. To ta kultura (przypomnę cytowane już kiedyś przerażające badania brytyjskie) stworzyła nieznany nigdy wcześniej problem szkolnych gwałtów dzieci na innych dzieciach, to w niej wyrosła idiotka, której relacja, że konający „Rudy” wziął za rękę przyjaciela, skojarzyła się z homoseksualizmem. Nastolatki wzorują się strojem na prostytutkach, ich rówieśnicy nieustannie pompują się hormonami przez porno na komórkach i w komputerach, a potem wysyłają sobie gołe zdjęcia albo nękają klasową ofiarę seksualnym stalkingiem.
Zamiast obiecywanego rajskiego uwolnienia seksualności z gorsetów i poczucia winy wyszedł z tego ponury, śmierdzący płynami fizjologicznymi i kosmatymi skojarzeniami burdel. Niewątpliwa zasługa i żywioł środowisk, które z zachwytem ogłosiły „akcję” przeciwko gwałtom i są swym najgłębiej słusznym zaangażowaniem zachwycone do granic orgazmu.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.