Pojawiły się informacje o tym, że jednak będzie przygotowywana dekoncentracja (a także repolonizacja) mediów. To dobry pomysł?
Antoni Mężydło: Nie jestem zwolennikiem tego typu rozwiązań. Zdecydowanie uważam, że tego typu kwestie regulować powinni nie politycy, ale wolny rynek. To trochę jak z bankami. Prezes każdego działającego w Polsce zagranicznego banku musi mówić po polsku. To bez sensu, jakby nie można było zatrudnić tłumacza. Przez to szef banku jest po prostu osobą z politycznego nadania. Wszyscy mówili tak w kontekście byłego premiera Jana Krzysztofa Bieleckiego. Ale dokładnie tak samo było w przypadku obecnego premiera, Mateusza Morawieckiego. Też był z nadania politycznego.
Ale czy nie sądzi pan, że jednak udział kapitału zagranicznego w polskich mediach jest zbyt duży?
I niby ten zagraniczny kapitał miałby wpływać jakoś na polską politykę? Bo tak należy rozumieć intencję zwolenników zmian. Nie. Tu decydują potrzeby rynkowe. Wydawca chce osiągnąć maksymalny zysk. I na to kierunkuje swoją działalność.
Jednak nie chodzi tu jedynie o politykę. Wystarczy spojrzeć na media regionalne, gdzie wszedł zachodni kapitał. Regionalne pisma albo upadły, albo zostały przejęte. Jakość dziennikarstwa w regionach wcale się nie poprawiła?
Owszem, należy wspierać regionalnych, czy lokalnych wydawców. Jednak formy takiej pomocy powinny być oparte nie na uderzeniu w prywatnych, zagranicznych wydawców, ale budowaniu systemu wsparcia dla drobniejszych, lokalnych lub regionalnych wydawców.
Czytaj też:
Piotrowicz: Radio RMF FM jest niemieckie, Radio Zet nie jest polskie
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.