W ostatnich tygodniach w Parlamencie Europejskim wybuchła poważna afera korupcyjna. Eva Kaili, jedna z wiceprzewodniczących PE (odwołana ze stanowiska w połowie grudnia), została aresztowana przez belgijską policję oraz oskarżona o udział w grupie przestępczej i tzw. pranie brudnych pieniędzy.
Grecka socjalistka jest podejrzana o nielegalny lobbing na rzecz Kataru, gospodarza piłkarskich mistrzostw świata 2022. W związku z tą sprawą, Kaili została wykluczona z Ogólnogreckiego Ruchu Socjalistycznego, a także straciła stanowisko w PE.
Mularczyk: Najczęściej ofiarą była Polska
Wiceszef MSZ Arkadiusz Mularczyk ocenia, że wybuch afery jest niejako powiązany z wojną rosyjsko-ukraińską.
– Zostały przerwane nici między Rosją a Niemcami i stąd te sprawy wychodzą na jaw. Najczęściej ofiarą tej współpracy była Polska, która padała ofiarą rezolucji i ataków politycznych, medialnych. To ustało z chwilą inwazji na Ukrainę – ocenia poseł w rozmowie z radiową Jedynką.
Polityk jednocześnie wskazuje, że należy zbadać polski wątek w sprawie, aby się zorientować, czy ataki na Polskę w ostatnich latach nie były pochodną tej korupcji.
– Nasze służby powinny współpracować z belgijskimi, aby dowiedzieć się, czy za uchwałami dot. Polski nie stały brudne pieniądze, bo przez wiele lat prowadzono kampanię dezinformacyjną ws. praworządności, celem obniżenia statusu – stwierdził Mularczyk.
Jego zdaniem o wpływach Moskwy w PE świadczy zachowanie europosłów wobec kryzysu na granicy polsko-białoruskiej, który wybuchł ponad rok temu. – W pierwszych dniach ataku hybrydowego na granicy z Białorusią w wielu instytucjach UE powstała presja na Polskę, żeby przyjmować uchodźców, więc wpływy Rosji były duże, by destabilizować nasz kraj – stwierdził.
Czytaj też:
"Parlament Europejski jest fatalnie skonstruowany, nie ma racji istnienia"