Małgorzata Wołczyk: Znając trochę Hiszpanię, zaryzykowałabym twierdzenie, że da się tu wyczuć sporo miazmatów totalitarnego systemu. Czy takim stwierdzeniem zniesławiam pana ojczyznę?
Hermann Tertsch: Nie, mówiąc tak, nie szkaluje pani mojego kraju. To po prostu fakt, z którym mamy do czynienia nie tylko w Hiszpanii. Począwszy od 1968 r. rozpoczyna się w Europie wdrażanie neomarksizmu, projektu jak najbardziej totalitarnego, myślę tu o szkole frankfurckiej i słynnym marszu przez instytucje. W moim kraju dochodzą jeszcze do głosu specyficzne cechy silnego kompleksu na prawicy, który dodatkowo umocnił hegemonię lewicowej myśli. Po dyktaturze Franco, która ewoluowała w kierunku demokracji, udało się osiągnąć transformację, która dla wielu obserwatorów z zewnątrz była wzorem. Niestety, wraz z nadejściem epoki Zapatero w 2000 r. pogrzebano osiągnięcia tego narodowego porozumienia i rozpoczęła się faktyczna zemsta po latach za przegraną wojnę. Znów mamy dwie Hiszpanie, dlatego projekt neomarksistowski wyraźniej się tu wyostrza.
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
dorzeczy.pl/gielda
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.