Otyłość to epidemia większa niż COVID
  • Katarzyna PinkoszAutor:Katarzyna Pinkosz

Otyłość to epidemia większa niż COVID

Dodano: 
Otyłość trzeba leczyć jak cukrzycę
Otyłość trzeba leczyć jak cukrzycę Źródło: AdobeStock
68 proc. mężczyzn i 53 proc. kobiet ma nadmierną masę ciała, polskie dzieci i młodzież tyją najszybciej w Europie. Lockdown spowodował, że ważymy kilka kilogramów więcej. Otyłość przyczynia się do ponad 200 powikłań. Kiedy uda się nam pokonać tę epidemię?

Prognozy jeszcze sprzed epidemii COVID-19 pokazywały, że 2025 r. nadwagę i otyłość będzie miało już ¾ mężczyzn w Polsce i prawie 60 proc. kobiet. Lockdown i ograniczenia aktywności mogą spowodować, że te liczby będą jeszcze większe. – Aktywność fizyczna jest zdecydowanie mniejsza. Zarówno starsi, jak młodsi są często „przykuci” do telewizorów i komputerów. Badania pokazały, że u przeciętnego Polaka przy pierwszym, wiosennym lockdownie wystąpił wzrost masy ciała o kilka kilogramów – mówi prof. Paweł Bogdański, kierownik Katedry Leczenia Otyłości, Zaburzeń Metabolicznych i Dietetyki Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Skutki kolejnego lockdownu, który nie wiadomo, jak kiedy się skończy, znacznego ograniczenia aktywności fizycznej, są dziś jeszcze niemożliwe do oszacowania.

Nie tylko mniejsza aktywność fizyczna i częstsze podjadanie w domu przyczyniają się do tego, że nabywamy zbędnych kilogramów. Ma na to wpływ także wzrost ilości spożywanego alkoholu (co widać od początku pandemii), stres i jego „zajadanie”, a także pogorszenie jakości i skrócenie długości snu. – Gdy śpimy mniej niż 6 godzin, wzrasta poziom hormonów stresu, insulinooporność, nasz metabolizm przekierowuje się na szlak oszczędzania energii. Zbyt krótki sen jest czynnikiem ryzyka nie tylko otyłości, ale również cukrzycy. Bez wątpienia lockdown przyspieszył rozwój pandemii otyłości, która jeszcze przed okresem COVID-19 była ogromnym problemem – dodaje prof. Bogdański.

Otyłość to choroba, jak cukrzyca, nadciśnienie

Otyłość to nie jest „defekt kosmetyczny”, tylko ciężka, trudna do leczenia choroba, bez tendencji do samoistnego ustępowania, za to z tendencjami do nawrotów. – Musimy przestać mówić o „osobie z otyłością”, a mówić o pacjencie „chorym na otyłość”. To choroba jak nadciśnienie, cukrzyca, czy niewydolność serca – mówi prof. Bogdański. A jednocześnie, jak obliczyli naukowcy: czynnik ryzyka aż 200 schorzeń, m.in. cukrzycy (u kobiety z BMI powyżej 35 ryzyko cukrzycy typu 2 wzrasta 90-krotnie), nadciśnienia, chorób, serca, nerek, szeregu nowotworów, problemów ortopedycznych, psychicznych (m.in. depresji). – Prawie połowa wszystkich przypadków nadciśnienia w Polsce to skutki otyłości. Spośród kilku milionów rozpoznawanych co roku w UE nowotworów, 100 tysięcy są skutkami otyłości. Według raportu OECD średnia długość życia w Polsce do 2050 roku z powodu otyłości w Polsce ma skrócić się o blisko 4 lata – wylicza prof. Bogdański.

Eksperci przestrzegają przed myśleniem, że nie trzeba martwić się nadwagą u dziecka i nastolatka, bo z tego „wyrośnie”: nadmiar kilogramów w okresie dojrzewania oznacza aż 18-krotny wzrost ryzyka rozwoju otyłości w dorosłym życiu. To, jak niebezpieczna jest to choroba, uwidoczniła epidemia COVID, której statystyki od początku jednoznacznie pokazują, że osoby otyłe nie tylko częściej mają objawy, ale też cięższy przebieg COVID. – Ryzyko hospitalizacji wzrasta o 113 proc., pobytu na oddziale intensywnej opieki medycznej o 74 proc., a zgonu o 48 proc. – zaznacza prof. Bogdański. To dlatego osoby chore na otyłość znalazły się w grupie 1 szczepień przeciw COVID-19, podobnie jak chorzy po zawale serca, z nowotworami, po przeszczepach nerek.

Kupujesz słodkie napoje…

Otyłość to choroba przewlekła, dlatego do zastopowania jej epidemii potrzebne są działania przez lata, nie mniejsze niż walka z COVID-19. – Musimy zrobić wszystko, by zatrzymać epidemię otyłości, ponieważ żaden system ochrony zdrowia nie poradzi sobie z jej skutkami. Jednym z ze sposobów wskazywanych przez WHO jest tworzenie rozwiązań zmieniających nawyki żywieniowe, jak np. opłaty nakładane na produkty, o których wiemy, że źle służą zdrowiu. Państwo musi w pewien sposób zmieniać zachowania obywateli, w trosce o nadrzędną wartość, jaką jest zdrowie – przekonuje dr n. ekonom. Małgorzata Gałązka-Sobotka, dyrektor Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego.

To właśnie z tego powodu eksperci medyczni optowali za wprowadzeniem od stycznia 2021 opłaty cukrowej (zwanej powszechnie podatkiem cukrowym) od słodzonych napojów. – Podatek cukrowy funkcjonuje już w prawie 20 krajach. Sprawdził się, jeśli chodzi o zmniejszenie sprzedaży słodzonych napojów. Ma też dużą rolę edukacyjną, ludzie nie kupują aż tak dużo słodkich napojów, dowiadują się też o ich szkodliwości – mówi prof. Leszek Czupryniak, kierownik Kliniki Chorób Wewnętrznych i Diabetologii WUM.

… to płacisz za walkę z otyłością

Dr Gałązka-Sobotka zaznacza, że celem wprowadzenia opłaty cukrowej jest spowodowanie, że będziemy rzadziej kupowali słodzone napoje, a jednocześnie producenci obniżą w nich zawartość cukru. Ponieważ jednak zwyczaje konsumentów nie zmienią się tak szybko, to według wstępnych szacunków, już w tym roku opłata cukrowa ma przynieść ok. 3 mld zł. Ustawa o opłacie cukrowej wprowadziła ciekawe rozwiązanie, zgodnie z którym 96,5 proc. wpływów ma trafić do NFZ. – Ważne jest jednak to, żeby nie trafiły one do „wspólnego worka”, tylko zostały przeznaczone na zapobieganie i leczenie problemów, z powodu których opłata cukrowa została wprowadzona, czyli otyłości oraz jej powikłań – podkreśla prof. Czupryniak. – Nie ma wątpliwości, że to są pieniądze „znaczone”, które muszą być nakierowane na ten cel – potwierdza dr Gałązka-Sobotka.

Instytut Zarządzania Uczelni Łazarskiego, pod kierunkiem dr Małgorzaty Gałązki-Sobotki, wspólnie z Narodowym Funduszem Zdrowia, przygotował kompleksowy raport pokazujący, w jaki sposób spożytkować środki z opłaty cukrowej, by faktycznie przyczyniły się do zmniejszenia problemu otyłości. Prof. Leszek Czupryniak, który brał udział w opracowaniu raportu, zaznacza, że rozwiązywanie tego problemu dotyczy osób na różnym etapie rozwoju choroby. Konieczna jest więc edukacja i promocja zdrowego żywienia oraz aktywności fizycznej (zaczynając od szkoły i przedszkola). Z kolei dla osób, które już chorują na otyłość, trzeba stworzyć miejsca, gdzie ta choroba może być leczona. – Poradnie leczenia otyłości są niezbędne zarówno dla dzieci, jak dorosłych. Konieczna jest również edukacja profesjonalistów medycznych, lekarzy, którzy muszą pamiętać, że otyłość jest chorobą i powinno się ją wpisywać do karty pacjenta – podkreśla dr Gałązka-Sobotka.

Eksperci chcieliby, żeby część pieniędzy z opłaty cukrowej była też przeznaczona na nowoczesną farmakoterapię. – Jeśli ktoś ma 20 kg nadwagi, to trudno mu będzie obniżyć masę ciała bez pomocy leków, a są już dostępne takie, które są skuteczne w leczeniu otyłości – dodaje prof. Czupryniak. W raporcie Uczelni Łazarskiego i NFZ mowa jest też o stworzeniu kompleksowej opieki specjalistycznej nad pacjentem z otyłością, również wymagającym leczenia bariatrycznego, a także o leczeniu bezpośrednich powikłań otyłości, z których najczęstszą jest cukrzyca typu 2. – Od lat postulujemy tworzenie diabetologicznych centrów edukacyjnych w każdym mieście powiatowym. Konieczna jest też poprawa opieki nad pacjentami ze stopą cukrzycową, gdyż liczba amputacji stóp w Polsce rośnie. Warto też wprowadzić badania przesiewowe w kierunku powikłań okulistycznych – wylicza prof. Czupryniak.

Diabetolodzy chcieliby też, żeby nowoczesne leki stosowane w cukrzycy typu 2, przyczyniające się do redukcji masy ciała (analogi GLP-1 i flozyny), były refundowane już na wcześniejszych etapach leczenia. – Obecne warunkiem refundacji jest bardzo źle wyrównana cukrzyca (poziom hemoglobiny glikowanej powyżej 8 procent; zabiegamy, żeby go obniżyć do 7 proc.). W przypadku analogów GLP-1 drugim warunkiem refundacji jest BMI powyżej 35; są to mocno otyłe osoby, a warto by było stosować te leki na wcześniejszych etapach, nie czekając, aż rozwinie się tak duża otyłość. Efektywnie redukują one masę ciała – przekonuje prof. Czupryniak.

Pieniądze z opłaty cukrowej jest więc na to wydać. Nowością w polskim systemie ochrony zdrowia jest to, że mają one być przeznaczone na rozwiązanie ściśle określonych problemów. Podobny pomysł niestety nie sprawdził się wcześniej z akcyzą na papierosy (część pieniędzy miała być przeznaczona na tworzenie poradni antynikotynowych, kampanie edukacyjne ograniczające palenie tytoniu i leczenie nowotworów). Czy pomysł uda się zrealizować w przypadku opłaty cukrowej? Eksperci podkreślają, że jej wejście w życie, zwłaszcza w tak trudnym okresie COVID-19, jest pewnego rodzaju umową społeczną. – To pewnego rodzaju eksperyment, który ma udowodnić, że celowane budżety będą skuteczniej rozwiązywać problemy zdrowotne. Rzetelne przeznaczanie środków z opłaty cukrowej będzie sprawdzianem, czy państwo potrafi dotrzymywać obietnic – podkreśla dr Gałązka-Sobotka.

Artykuł został opublikowany w 6/2021 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także