Doniesienia prosto z Włoch opublikowała w czwartek Polska Agencja Prasowa.
Gazety na Półwyspie Apenińskim podają m.in., żeby w czasie sylwestrowej nocy w tym roku unikać kontaktów z osobami niezaszczepionymi preparatem przeciw COVID-19, nie stukać się kieliszkami przy noworocznym toaście o północy oraz nie podawać sobie telefonu, żeby złożyć życzenia.
Koronawirus we Włoszech
We Włoszech rosną statystyki dotyczące przypadków nowych i potwierdzonych zakażeń koronawirusem. W minioną środę dobowa liczba wyniosła prawie 100 tys. W kraju zabronione są zabawy w dyskotekach i klubach, a nawet na placach miejskich w Sylwestra, 31 grudnia.
Przed piątkowymi spotkaniami radzi się, by w przeddzień kolacji sylwestrowej lub najpóźniej w piątek rano zrobić test na obecność koronawirusa. Są one wykonywane masowo. Ostatnio to ponad milion testów dziennie. Ponadto, zaleca się zachowanie "dystansu społecznego" i noszenie maseczek. Odradza się urządzanie przyjęć z udziałem więcej niż 10 osób. Natomiast przy stole – jak mówią włoscy eksperci – biesiadnicy powinni siedzieć w bezpiecznej odległości od siebie – piszą dzienniki na Półwyspie Apenińskim.
Następna rekomendacja to wietrzenie pomieszczeń. Okno powinno być cały czas uchylone, a co pół godziny otwierane na oścież. Jest też przestroga, by nie śpiewać i nie krzyczeć, unikając w ten sposób zakażenia drogą kropelkową. Nie powinno też wymieniać się pocałunkami i uściśnięciami dłoni z osobami, z którymi nie mieszka się pod jednym dachem. Wreszcie – informuje włoska prasa – trzeba unikać dzielenia się sztućcami oraz stukania kieliszkami, a najlepiej nie organizować tzw. szwedzkiego stołu.
"Nie ulegajmy histerii"
Ostatnio włoski wiceminister zdrowia Pierpaolo Sileri zaapelował, by nie ulegać "histerii na punkcie testów na koronawirusa".
W kraju wykonano rekordową liczbę ponad miliona testów w ciągu niespełna doby.
We Włoszech notuje się największe przyrosty nowych zakażeń wirusem Sars-CoV-2 od początku pandemii.
Czytaj też:
Prawda czasu i prawda ekranuCzytaj też:
Kryzysowa sytuacja w Lombardii. Na pomoc jedzie wojsko