– Kościół od początku podchodził do Judasza zgodnie z tym, co przekazało Pismo Święte. O Judaszu mówi się w każdej z czterech Ewangelii, wszędzie jest nazywany zdrajcą. Najdokładniej jego zachowanie opisuje św. Jan, który pisze o nim jako o "diable" albo "synu zatracenia" – tłumaczył Lisicki.
Dalej mówił, że Judasz, tak jak każdy człowiek, miał wolną wolę. – W związku z tym niektórzy uważają, że on, zdradzając Jezusa, zrobił to, wykonując jakieś wyższe polecenie, że był niemal instrumentem Opatrzności. To jest niebezpieczna logika dialektyczna, która zmywa winę i odpowiedzialność. Wyraźnym dowodem na to, że ta teza, iż Judasz postąpił zgodnie z planami Opatrzności jest zła, są wszystkie cytaty, również z ust Pana Jezusa, które mówią o tym zachowaniu diabelskim, szatańskim, podłym, skazanym na potępienie – tłumaczył.
Redaktor naczelny "Do Rzeczy" zwrócił uwagę, że już po pojmaniu Chrystusa Judasz wiedział, że zrobił źle, a mimo to nie prosił o przebaczenie, tylko się powiesił. – Moment jego samobójstwa jest przypieczętowaniem zła. Judasz przestał wierzyć dalej w Boże miłosierdzie i odebrał Bogu szansę na zabawienie, sam wykonując na sobie wyrok – mówił.
– Mam wrażenie, że przez całą tradycję Kościoła Judasz był synonimem zła, człowiekiem, który wprawdzie dostrzegł co zrobił, ale nie wyciągnął z tego właściwych wniosków, zbyt szybko się poddał, uległ rozpaczy i to go nie usprawiedliwiło – ocenił Lisicki.
Czytaj też:
Franciszek obciążył Jana Pawła II. Lisicki o rozgrywce w Watykanie