Maleńka Belgia zachwyciła aliantów odważnym wystąpieniem przeciwko armii niemieckiej w sierpniu 1914 r. Walki trwały trzy tygodnie, ale zatrzymały znacząco tempo posuwania się Niemców w kierunku Paryża i pozwoliły Francuzom stworzyć front nad Marną. Te tygodnie oporu państewka o niewielkiej armii wzbudziły z jednej strony furię Niemców, a z drugiej strony sympatię całego zachodniego świata. Rychło wzmocniły je wiadomości o zachowaniu się wojsk cesarskich w napadniętym kraju. Niemcy rozstrzeliwali masowo cywilów podejrzewanych o strzelanie do Niemców i bombardowali bez skrupułów belgijskie miasta w razie najmniejszego oporu.
Symbolem niemieckiego barbarzyństwa tamtego czasu był pożar biblioteki uniwersyteckiej w zabytkowym Leuven. Król Belgii także stał się bohaterem prasy w krajach ententy, gdyż zdołał zatrzymać napór wojsk niemieckich w zachodniej Flandrii. Na tym ostatnim wolnym skrawku Belgii król Albert I zbudował front, który jego armia utrzymała przez cztery lata wojny.
Czytaj też:
Niewystawiony rachunek krzywd
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.