Jak ocenia Pan wynik wyborów parlamentarnych?
Prof. Kazimierz Kik: Z jednej strony – nie ma zdziwienia, wygranej Prawa i Sprawiedliwości można się było spodziewać, wskazywały na nią sondaże. Jednak sprawa jest bardziej złożona. Bo spojrzeć należy na frekwencję. Jest ona znacznie wyższa niż w poprzednich wyborach. Ponad 60 proc. to w ogóle najwyższa frekwencja od 1989 roku. A dzięki tej frekwencji zwiększa się reprezentatywność władzy – parlamentu i rządu. Proszę zwrócić uwagę, że w 2015 roku PiS uzyskał 37 proc. poparcia przy frekwencji 51 proc. A więc poparcie dla partii rządzącej biorąc pod uwagę ogół społeczeństwa, w tym niegłosujących, wynosiło ponad 18 proc. Teraz to jest 43 proc. z 61 proc. A więc rzeczywiste poparcie jest znacznie większe. I to zasługa Prawa i Sprawiedliwości.
Ale wszystkie ugrupowania nawoływały do udziału w głosowaniu.
Ale jeśli chodzi o głosy w ostatnich wyborach, to poparcie wzrosło jedynie Prawu i Sprawiedliwości oraz Konfederacji. Koalicja Obywatelska zanotowała w wyborach regres, jeśli zsumujemy poparcie dla PO i Nowoczesnej w 2015 roku (teraz te ugrupowania startowały z jednej listy Koalicji Obywatelskiej), to dzisiaj KO ma mniej, niż wówczas zsumowane wyniki tych dwóch partii. Z kolei lewica rok temu – osobno Razem i osobno SLD – łącznie uzyskała 11 proc. poparcia. Teraz jest to 12 proc. Więc nie można mówić o jakimś spektakularnym sukcesie. Owszem nieźle w porównaniu z przedwyborczymi sondażami wypadło PSL. Ale jeśli zliczyć poparcie dla Ludowców i Kukiza sprzed zawarcia koalicji, to też szału nie ma. Generalnie – opozycja albo nie zyskała nic, wręcz straciła jak PO i Nowoczesna, albo mamy zachowany status quo – jak w przypadku PSL, czy Lewicy. Zyskało jedynie Prawo i Sprawiedliwość oraz Konfederacja. Dlatego można śmiało powiedzieć, że wzrost reprezentatywności jest dzięki PiS.
Po wyborach zasłynął Pan stwierdzeniem, że Prawo i Sprawiedliwość powinno przejąć prywatne media. Że z TVN się nie uda, ale z Polsatem da radę?
Przejąć to skrót myślowy, bo przejąć się nie da. Nie można przecież przejąć własności prywatnej. Można jednak media te pozyskać. Ale można pozyskać je różnymi drogami. Jednak bez ułożenia relacji z mediami PiS sprawi, że druga kadencja będzie zagrożona. Osobiście uważam, że druga kadencja nie będzie spokojna. W połowie jej trwania zaczną gromadzić się chmury związane z gospodarką. I nie można będzie ich rozwiązać bez jakiejś porozumienia z tymi mediami.
W ostatnich wyborach startował Pan jako kandydat do Senatu z ramienia Bezpartyjnych Samorządowców w Kielcach. Skąd taki pomysł?
Zdecydowałem się na start, bo mi go zaproponowano, a jestem zwierzęciem politycznym. Bezpartyjni Samorządowcy wycofali się z wyborów do Sejmu, ja zostałem sam. Myślałem nawet, czy się nie wycofać, ostatecznie jednak dalej brnąłem w to wszystko. Zobaczyłem jak to wszystko wygląda od środka. Na wszystkie debaty chodziłem sam, podczas gdy moi konkurenci ze sztabem ludzi. Na mieście wisiały może moje dwa plakaty. Nie władowałem w kampanię dużych pieniędzy. Nie miałem ulotek, nie robiłem spotów. Chodziłem jedynie na debaty. Przekonałem się, że w demokracji człowiek sam nie przebije się, chyba, że chciałby się zrujnować. Startując bez pieniędzy, bez ulotek, plakatów i billboardów, bez sztabu ludzi za sobą, w praktyce sam, bez żadnej partii za sobą, uzyskałem ponad 7 tysięcy głosów. By wygrać to oczywiście za mało, ale nie jest to wstyd.
Czytaj też:
Poseł PiS: My nie zdajemy sobie do końca sprawy z rozmiarów zwycięstwa!Czytaj też:
PiS prawdopodobnie straci Senat. To jego opozycja wskaże na marszałka?
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.