We wtorek przed budynkiem amerykańskiej ambasady w Iraku miały miejsce gwałtowne protesty. Jak podawało CNN, manifestujący wspinali się po ścianach ogrodzenia ambasady i próbowali wyważyć drzwi. W kierunku ambasady poleciały butelki i kamienie. Protestujący zniszczyli też kamery monitoringu placówki. Przed budynkiem ambasady zebrało się kilkaset osób. Protestujący okazali bunt wobec nalotów przeprowadzanych przez amerykańskie wojska na cele związane z wspieraną przez Iran szyicką milicją Kataib Hezbollah.
Z budynku ewakuowano dyplomatów, w tym ambasadora amerykańskiego w Iraku.
Po tym ataku Amerykanie wysyłają do Bagdadu kolejnych żołnierzy. Pierwsi z nich wylądowali już na miejscu. – Jesteśmy gotowi do rozmieszczenia kolejnych sił w ciągu najbliższych dni – przekazał mediom sekretarz obrony Stanów Zjednoczonych Mark Esper.
Prezydent USA Donald Trump opublikował nagranie pokazujące lądowanie śmigłowców dodatkowych sił wojskowych na terenie ambasady w Iraku.
Jak podkreślono, decyzja o wysłaniu dodatkowych oddziałów jest reakcją na "zagrożenie w stosunku do personelu i obiektów USA".
– Świadkami tego byliśmy w Bagdadzie. Stany Zjednoczone będą chronić swoich ludzi i interesów w każdym miejscu na świecie – zaznaczył Mark Esper. Dodał, że liczy na wsparcie ze strony irackich władz.
Czytaj też:
Ewakuacja ambasady Stanów Zjednoczonych