Publicysta "Do Rzeczy" komentował w TV Republika zamieszanie wokół terminu wyborów prezydenckich, które zaplanowano na 10 maja.
– Zdążyłem przeczytać dziesiątki rozmaitych powodów, dla których to się nie da zrobić. (…) No i wiadomo, głosowanie przez pocztę, miesiąc zostało, zanim nawet by zostały przeprocedowane te poprawki to zostanie 2 tygodnie. Wiadomo, że poczta nie da rady, jak z resztą kto, listonosz by chodził od domu do domu? – zastanawiał się Ziemkiewicz.
Jego zdaniem, o ile wszyscy są w stanie wyobrazić sobie, że głosowania korespondencyjnego nie da się przeprowadzić, o tyle nikt nie zadaje ważnego pytania, co w takim razie zrobić z wyborami.
– Bo tu jest bardzo ciekawa sprawa i myślę, że ona w jakiś sposób wyjaśnia ten upór komendanta (Jarosława Kaczyńskiego – red.). Co zrobić, skoro zaczęły się wybory, leci kalendarz, odliczanie do 10 maja, rejestrowanie komitetów, składanie podpisów, wybieranie komisji wyborczych itd. No i co? – pytał Ziemkiewicz.
Zwrócił też uwagę na stanowisko opozycji, która chce wprowadzenia w Polsce stanu wyjątkowego. – Stan wyjątkowy wiąże się z wprowadzeniem cenzury, z wywłaszczaniem z mienia, można by było szczujnię TVN zamknąć jednym dekretem gdyby był stan wyjątkowy, bo takie uprawnienia się dostaje – stwierdził publicysta.
Czytaj też:
Były szef PKW o wyborach: To jakieś kuriozum