Przewodniczący PKW wystosował do komisarzy wyborczych pismo w którym poleca poinformować wójtów, burmistrzów i prezydentów miast, że są zobowiązani wydawać dane osobowe, jeżeli zwróci się o to pracownik Poczty Polskiej. PKW wskazuje, że zgodnie ze specustawą "wirusową" Poczta Polska może wysuwać żądania danych ze spisu wyborców, ale musi podpisać je stosownym podpisem elektronicznym.
Według Szymona Hołowni dokument ten ma swoją podstawę w uchwale. Kandydat na prezydenta chce ją zaskarżyć na mocy Kodeksu wyborczego, a Sąd Najwyższy ma siedem dni na rozpoznanie sprawy.
– Złożenie skargi wstrzymuje wykonanie postanowienia, wstrzymuje bieg tej uchwały aż do rozpoznania tej sprawy. Komisarze wyborczy nie mogą powoływać się na stanowisko PKW przy żądaniu wydawania przez samorządowców spisów wyborców – przekonywał Hołownia podczas konferencji prasowej przed Sejmem. Z kolei na Twitterze napisał: "Będziemy walczy z bezprawiem przy pomocy prawa. Dzisiaj skarżę uchwałę @PanstwKomWyb do Sądu Najwyższego, która przymusza samorządy do przekazywania danych osobowych wyborców poczcie polskiej. Skarga ta wstrzymuje wykonanie uchwały PKW. To zgroza a nie wybory".
Na działanie kandydata szybko zareagował mec. Roman Giertych. "Ruch Hołowni paraliżuje wybory PiS" – stwierdza na Twitterze.
Czy aby na pewno jest tak, jak pisze Giertych? Rzecznik PKW Tomasz Grzelewski w rozmowie z Onetem wyjaśnia jednak, że pismo, na które powołuje się sztab Szymona Hołowni, nie ma mocy uchwały: – To stanowisko przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej. Dlatego nie może zostać zaskarżone i nie wywoła skutków, o których mówił kandydat na prezydenta.
Czytaj też:
Nastąpił atak dezinformacyjny na Polskę. Uderzono m. in. w relacje z USACzytaj też:
Debata prezydencka. TVP ujawnia szczegóły